W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam kolejne dwie herbaty z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate: Burnished Beauty oraz Evening Lilac. Ten wpis będzie w pewnym sensie kontynuacją poprzedniego wpisu, który był recenzją dwóch innych herbat z tej samej plantacji.
Jako że w poprzednim wpisie napisałam sporo na temat samej plantacji, dzisiaj skupię się tylko na samej recenzji.
Burnished Beauty
Burnished Beauty to czarna herbata, która pochodzi z Rioni Tea Estate. Listki krzewu herbacianego zostały zebrane w drugiej połowie maja tego roku, a następnie poddane takim procesom produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja (w dość niskiej temperaturze wynoszącej 22 stopnie Celsjusza) i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać długich poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze. Wygląda ona następująco:
Listki tej herbaty mają ziemisty aromat. Napar z Burnished Beauty ma brązowawy kolor i delikatny kwiatowy zapach. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):
W smaku naparu z tej herbaty z pierwszego parzenia wyczuwalne są słodkawe nuty kwiatowe, które przeplatają się z akcentami kakao i gorzkiej czekolady. To raczej nietypowe połączenie, ale przyznam, że dość intrygujące 😊. W naparze z drugiego parzenia akcenty kakao i gorzkiej czekolady wysuwają się na prowadzenie, a nuty kwiatowe chowają się w tle.
Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć listki Burnished Beauty wodą tuż po zagotowaniu (o temperaturze ok. 95 stopni Celsjusza) i parzyć 2 minuty. Te same listki można wykorzystać nawet dwukrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. 1-1,5 minuty.
Na koniec warto wspomnieć o listkach tej herbaty po parzeniu. Są bardzo dobrze zachowane – w całości lub w bardzo dużych fragmentach. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:
Evening Lilac
Evening Lilac to czarna herbata, która pochodzi z Renegade Tea Estate. Listki krzewu herbacianego zostały zebrane mniej więcej w połowie maja tego roku, a następnie poddane takim procesom produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja (tym razem w wyższej temperaturze niż w przypadku Burnished Beauty, bo wynoszącej 30 stopnie Celsjusza), prażenie (tego etapu nie było w procesie produkcji wyżej opisanej herbaty) i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać krótkich poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze. Wygląda ona następująco:
Listki tej herbaty mają kwiatowy aromat. Napar z Evening Lilac ma brązowo-zielonkawy kolor i delikatny kwiatowy zapach. Prezentuje się ona tak jak na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):
W smaku naparu z tej herbaty z pierwszego parzenia dominują nuty kwiatowe, które kojarzą mi się z zapachem jaśminu i bzu. Można w nim też wyczuć nuty roślinne, które w naparze z drugiego parzenia przybierają na sile. Mam wrażenie, że ta herbata dostarcza doznań smakowo-zapachowych raczej typowych dla herbat zielonych niż czarnych.
Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć herbatę Evening Lilac podobnie jak herbatę Burnished Beauty, czyli zalać listki wodą tuż po zagotowaniu (o temperaturze ok. 95 stopni Celsjusza) i parzyć 2 minuty. Te same listki można wykorzystać nawet dwukrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. 1-1,5 minuty.
Warto wspomnieć o listkach tej herbaty po parzeniu. Również i w tym przypadku są one bardzo dobrze zachowane – nawet lepiej niż w przypadku Burnished Beauty, bo właściwie w całości. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:
Na sam koniec recenzji obu herbat odniosę się do tematu etykiet na opakowaniach tych herbat. Podobnie jak to było w przypadku dwóch recenzowanych przeze mnie w poprzednim wpisie herbat o nazwie Cold Spring i Prodigy Mesame, również i w tym przypadku etykiety po prostu zachwycają szczegółowością podanych informacji o herbacie 😊 Poniżej znajdują się dwa zdjęcia kolejno etykiety herbaty Burnished Beauty i Evening Lilac.
Podsumowując, Burnished Beauty i Evening Lilac to dwie czarne herbaty pochodzące z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate. Ta pierwsza daje napar o intrygującym kakaowo-kwiatowym smaku. Z kolei ta druga daje napar o kwiatowo-roślinnym smaku, który kojarzy się bardziej ze smakiem zielonej herbaty. Polecam obie herbaty wszystkim miłośnikom herbaty, nie tylko tym, którzy lubują się w herbatach z Gruzji. Mnie osobiście bardziej smakuje ta pierwsza.
PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam ze wspomnianych w recenzji etykiet na opakowaniach herbat oraz strony internetowej plantacji: https://www.renegadetea.com.
PS2 Jeżeli chodzi o temat czarnych herbat z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate, to mam jeszcze herbatę o nazwie Berry Breeze, ale nie została ona zrecenzowana, ponieważ, szczerze mówiąc, nie przypadła mi ona do gustu. Daje ona napar o intensywnie owocowym smaku, który kojarzy mi się z naparem z liści malin i naparem z hibiskusa. Nie lubię, jak teoretycznie czarna herbata w praktyce smakuje jak herbatka owocowa 😉.