Różne odsłony herbaty cz. 67 – Tanyang Gongfu, czyli chińska czarna herbata o nietypowym smaku i aromacie

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam chińską czarną herbatę o nazwie Tanyang Gongfu. Została ona kupiona w sklepie eherbata.pl.

Tanyang Gongfu to czarna herbata (według chińskiej nomenklatury herbacianej czerwona herbata), która pochodzi z wioski Tanyang w prowincji Fujian położonej w południowo-wschodniej części Chin. Jest to jedna z najbardziej znanych herbat czarnych z prowincji Fujian, a także jedna z trzech herbat gongfu zwanych Minhongs (tj. Zhenghe Gongfu, Bailin Gongfu oraz Tanyang Gongfu), które są wytwarzane we wschodniej części tego rejonu. Charakteryzują się one słodkim smakiem.

Tanyang Gongfu składa się z młodych listków. Zbiory listków tej herbaty odbywają się wiosną (a konkretniej na początku kwietnia). Moja herbata pochodzi z zeszłorocznego zbioru wiosennego. Co do procesu produkcji tej herbaty, to najprawdopodobniej listki przechodzą przez takie etapy produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać niewielkich listków w ciemno- i jasnobrązowym kolorze. Możecie zobaczyć ją na zdjęciu poniżej:

Listki te wydzielają aromat świeżo wypieczonego chleba.

Napar z tej herbaty ma brązowawy kolor oraz słodkawy karmelowy aromat. Wygląda on następująco (jest to napar z pierwszego parzenia):

W smaku naparu z Tanyang Gongfu dominują nuty słodowe kojarzące się ze smakiem ciemnego piwa typu porter*. Poza tym można w nim wyczuć akcenty niezbyt słodkiego ciemnego miodu oraz kakao. Co ciekawe, napar pozostawia intensywny karmelowy posmak. Ogólnie rzecz biorąc, smak naparu z tej herbaty jest słodkawy i pozbawiony jakiejkolwiek goryczki. Trzeba jednak zaznaczyć, że herbata ta jest dość „przytłaczająca” w odbiorze, więc raczej nie nadaje się do codziennego picia.

Co do sposobu przyrządzania Tanyang Gongfu, to wydaje się, że nazwa tej herbaty sugeruje, żeby zaparzyć ją metodą gongfu. Jednak na przekór temu postanowiłam zaparzać ją metodą zachodnią i przyznam szczerze, że taki sposób przyrządzania tej herbaty bardzo mi odpowiada 😊 Te same listki można zaparzać trzykrotnie. Ja stosuję następujące czasy parzenia: 1,5 minuty, 2,5 minuty oraz 6,5 minuty. Z każdym parzeniem smak naparu jest nieco mniej intensywny. Co ciekawe, w schłodzonym naparze dominują akcenty karmelowe.

Na koniec wspomnę coś na temat listków po parzeniu. Na zdjęciu poniżej widać, że są raczej drobne (są to listki po trzecim parzeniu). Część z nich jest zachowana w całości, a pozostała część we fragmentach.

Podsumowując, Tanyang Gongfu to nietuzinkowa chińska czarna herbata, która daje napar o karmelowym aromacie i słodowo-karmelowym smaku. Polecam ją przede wszystkim miłośnikom czarnych herbat oraz amatorom karmelowych/słodowych akcentów w herbacie. Jednak trzeba pamiętać, że ta herbata jest dość „ciężkawa” w odbiorze, więc raczej nadaje się do picia raz na jakiś czas.

PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://eherbata.pl/tanyang-gongfu-2021-2364.html

https://www.teaguardian.com/quality-varieties/tea-varieties/minhong-gongfu/

https://teajourney.pub/tanyang-gongfu-tea/?lp_txn_id=23509

*Nie jestem miłośniczką alkoholu, ale mój mąż jest amatorem piwa i dał mi do spróbowania przykładowego portera. Potwierdzam, że to są bardzo podobne smaki 😊

Różne odsłony herbaty cz. 65 – Renegade Black i Imereti Summer, czyli zaskakujące oblicze herbat z Gruzji cz. 3

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam kolejne dwie herbaty z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate: czarną Renegade Black oraz białą Imereti Summer, które tym razem pochodzą ze zbioru letniego, a nie wiosennego. Ten wpis zakończy cykl wpisów poświęconych herbatom ze wspomnianej wyżej plantacji.

Renegade Black

Renegade Black to czarna herbata, która pochodzi z Rioni Tea Estate. Listki krzewu herbacianego zostały zebrane na początku sierpnia tego roku, a następnie poddane takim procesom produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja, prażenie i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać dosyć długich poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze. Wygląda ona następująco:

Listki tej herbaty mają owocowy aromat. Napar z Renegade Black ma brązowawy kolor i owocowy zapach. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z pierwszego parzenia):

Co do smaku naparu z tej herbaty, to przyznam szczerze, że jest dość zaskakujący dla kubków smakowych :). Na początku wyczuwalne są nuty cierpkich owoców, które po chwili zamieniają się w słodkawy posmak. To trochę tak, jakby do cierpkawego naparu z czarnej herbaty dodać odrobinę słodkawego miodu. Co ciekawe, napar z Renegade Black nie pozostawia żadnego uczucia „ściągania” w ustach. Napar z czarnej herbaty, który jest cierpko-słodkawy, ale nie pozostawia żadnej nieprzyjemnej suchości w ustach, to doprawdy wyjątkowo niespotykane połączenie.

Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć listki Renegade Black wodą tuż po zagotowaniu (o temperaturze ok. 95 stopni Celsjusza) i parzyć 2,5 minuty. Te same listki można wykorzystać nawet dwukrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. minutę.

Na koniec opisu Renegade Black wspomnę o listkach tej herbaty po parzeniu. Są one raczej dobrze zachowane – część jest w całości, a pozostała część w dość dużych fragmentach. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Imereti Summer

Imereti Summer to biała herbata, która pochodzi z Renegade Tea Estate. Pączki i listki krzewu herbacianego zostały zebrane w pierwszej połowie sierpnia tego roku, a następnie poddane więdnięciu, potrząsaniu i suszeniu. Ostatecznie herbata ma postać listków o nieregularnym kształcie w różnych odcieniach zieleni i brązu. Wygląda ona następująco:

Listki tej herbaty wydzielają ziołowy aromat. Napar z Imereti Summer ma słomkowy kolor i ziołowo-kwiatowy zapach. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):

W smaku naparu z tej herbaty dominują przede wszystkim nuty kwiatowe (głównie kojarzące się ze słonecznikiem) i ziołowe. Tak jak było w przypadku naparu z recenzowanej wcześniej białej herbaty Cold Spring, również i napar z tej herbaty jest niezwykle zrównoważony. Nie ma w nim żadnych nachalnych nut ziołowych czy trawiastych, co bardzo mi się podoba. Lubię, jak napar z białej herbaty jest „gładki” i nienachalny w smaku.

Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć pączki i listki Imereti Summer nieco ostudzoną wodą (o temperaturze ok. 90 stopni Celsjusza) i parzyć 2,5 minuty. Te same pączki i listki można wykorzystać nawet trzykrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. minutę. Warto wiedzieć też, że Imereti Summer nieźle smakuje również na zimno. Smak takiego „naparu” na zimno jest zbliżony do tradycyjnego naparu.

Na koniec opisu herbaty Imereti Summer wspomnę co nieco o pączkach i listkach tej herbaty po parzeniu. Są one bardzo dobrze zachowane, praktycznie w całości, chociaż można też napotkać większe fragmenty. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Na sam koniec recenzji pokażę Wam na zdjęciach etykiety na opakowaniach opisanych herbat (kolejno etykietę herbaty Renegade Black i Imereti Summer):

Podsumowując, Renegade Black i Imereti Summer to kolejno czarna i biała herbata, które pochodzą z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate. Ta pierwsza daje napar o zaskakującym cierpko-słodkawym owocowym smaku. Z kolei ta druga daje napar o ziołowo-kwiatowym smaku, kojarzącym się ze słonecznikiem. Polecam obie herbaty wszystkim miłośnikom herbaty, nie tylko tym, którzy lubią gruzińskie herbaty, ale także tym, którzy szukają nietypowych połączeń smakowych w herbacie.

PS1 Przy opracowywaniu wpisu korzystałam ze wspomnianych w recenzji etykiet na opakowaniach herbat oraz strony internetowej plantacji: https://www.renegadetea.com.

PS2 Na zakończenie całego cyklu poświęconego herbatom z gruzińskiej plantacji herbaty Renegade Tea Estate przedstawię Wam moją subiektywną listę trzech ulubionych herbat pochodzących z tej plantacji. Zaznaczę, że zadanie nie jest łatwe, bo w sumie prawie wszystkie herbaty (poza wspomnianą we wcześniejszym wpisie czarną herbatą Berry Breeze) smakują mi i chętnie sięgam po nie, ale postaram się wyselekcjonować najprawdziwsze perełki, krótko wyjaśniając swój wybór. Oto ta lista:

1. Cold Spring – tak jak wspomniałam we wcześniejszej recenzji, jest to najsmaczniejsza herbata biała, jaką piłam. Zachwyca mnie jej wyjątkowa subtelność i „gładkość”.

2. Burnished Beauty – smak tej czarnej herbaty urzeka mnie intrygującym i raczej niespotykanym połączeniem nut czekoladowych i kwiatowych.

3. Prodigy Mesame – tego oolonga cenię sobie ze względu na wyjątkowo interesujące smaki (nuty słonecznikowe, herbatnikowe i orzechowe), a także za brak nachalnych akcentów prażonych.

Różne odsłony herbaty cz. 64 – Burnished Beauty i Evening Lilac, czyli zaskakujące oblicze herbat z Gruzji cz. 2

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam kolejne dwie herbaty z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate: Burnished Beauty oraz Evening Lilac. Ten wpis będzie w pewnym sensie kontynuacją poprzedniego wpisu, który był recenzją dwóch innych herbat z tej samej plantacji.

Jako że w poprzednim wpisie napisałam sporo na temat samej plantacji, dzisiaj skupię się tylko na samej recenzji.

Burnished Beauty

Burnished Beauty to czarna herbata, która pochodzi z Rioni Tea Estate. Listki krzewu herbacianego zostały zebrane w drugiej połowie maja tego roku, a następnie poddane takim procesom produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja (w dość niskiej temperaturze wynoszącej 22 stopnie Celsjusza) i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać długich poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze. Wygląda ona następująco:

Listki tej herbaty mają ziemisty aromat. Napar z Burnished Beauty ma brązowawy kolor i delikatny kwiatowy zapach. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):

W smaku naparu z tej herbaty z pierwszego parzenia wyczuwalne są słodkawe nuty kwiatowe, które przeplatają się z akcentami kakao i gorzkiej czekolady. To raczej nietypowe połączenie, ale przyznam, że dość intrygujące 😊. W naparze z drugiego parzenia akcenty kakao i gorzkiej czekolady wysuwają się na prowadzenie, a nuty kwiatowe chowają się w tle.

Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć listki Burnished Beauty wodą tuż po zagotowaniu (o temperaturze ok. 95 stopni Celsjusza) i parzyć 2 minuty. Te same listki można wykorzystać nawet dwukrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. 1-1,5 minuty.

Na koniec warto wspomnieć o listkach tej herbaty po parzeniu. Są bardzo dobrze zachowane – w całości lub w bardzo dużych fragmentach. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Evening Lilac

Evening Lilac to czarna herbata, która pochodzi z Renegade Tea Estate. Listki krzewu herbacianego zostały zebrane mniej więcej w połowie maja tego roku, a następnie poddane takim procesom produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja (tym razem w wyższej temperaturze niż w przypadku Burnished Beauty, bo wynoszącej 30 stopnie Celsjusza), prażenie (tego etapu nie było w procesie produkcji wyżej opisanej herbaty) i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać krótkich poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze. Wygląda ona następująco:

Listki tej herbaty mają kwiatowy aromat. Napar z Evening Lilac ma brązowo-zielonkawy kolor i delikatny kwiatowy zapach. Prezentuje się ona tak jak na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):

W smaku naparu z tej herbaty z pierwszego parzenia dominują nuty kwiatowe, które kojarzą mi się z zapachem jaśminu i bzu. Można w nim też wyczuć nuty roślinne, które w naparze z drugiego parzenia przybierają na sile. Mam wrażenie, że ta herbata dostarcza doznań smakowo-zapachowych raczej typowych dla herbat zielonych niż czarnych.

Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć herbatę Evening Lilac podobnie jak herbatę Burnished Beauty, czyli zalać listki wodą tuż po zagotowaniu (o temperaturze ok. 95 stopni Celsjusza) i parzyć 2 minuty. Te same listki można wykorzystać nawet dwukrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. 1-1,5 minuty.

Warto wspomnieć o listkach tej herbaty po parzeniu. Również i w tym przypadku są one bardzo dobrze zachowane – nawet lepiej niż w przypadku Burnished Beauty, bo właściwie w całości. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Na sam koniec recenzji obu herbat odniosę się do tematu etykiet na opakowaniach tych herbat. Podobnie jak to było w przypadku dwóch recenzowanych przeze mnie w poprzednim wpisie herbat o nazwie Cold Spring i Prodigy Mesame, również i w tym przypadku etykiety po prostu zachwycają szczegółowością podanych informacji o herbacie 😊 Poniżej znajdują się dwa zdjęcia kolejno etykiety herbaty Burnished Beauty i Evening Lilac.

Podsumowując, Burnished Beauty i Evening Lilac to dwie czarne herbaty pochodzące z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate. Ta pierwsza daje napar o intrygującym kakaowo-kwiatowym smaku. Z kolei ta druga daje napar o kwiatowo-roślinnym smaku, który kojarzy się bardziej ze smakiem zielonej herbaty. Polecam obie herbaty wszystkim miłośnikom herbaty, nie tylko tym, którzy lubują się w herbatach z Gruzji. Mnie osobiście bardziej smakuje ta pierwsza.

PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam ze wspomnianych w recenzji etykiet na opakowaniach herbat oraz strony internetowej plantacji: https://www.renegadetea.com.

PS2 Jeżeli chodzi o temat czarnych herbat z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate, to mam jeszcze herbatę o nazwie Berry Breeze, ale nie została ona zrecenzowana, ponieważ, szczerze mówiąc, nie przypadła mi ona do gustu. Daje ona napar o intensywnie owocowym smaku, który kojarzy mi się z naparem z liści malin i naparem z hibiskusa. Nie lubię, jak teoretycznie czarna herbata w praktyce smakuje jak herbatka owocowa 😉.

Różne odsłony herbaty cz. 62 – Darjeeling Mandal Gaon, czyli prawdziwa perełka wśród herbat Darjeeling

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam herbatę o nazwie Darjeeling Mandal Gaon. Została ona kupiona w sklepie eherbata w zeszłym roku.

Darjeeling Mandal Gaon to herbata o średnim stopniu oksydacji, która pochodzi z północno-wschodniej części indyjskiego dystryktu Darjeeling w stanie Bengal Zachodni, a konkretniej z jednego z niewielkich ogrodów położonych w wiosce Mandal Gaon, tuż przy granicy z Bhutanem. Ogrody te znajdują się na stokach Himalajów na wysokości ok. 1680 m n.p.m. Na początku tutejsi rolnicy sprzedawali zebrane listki okolicznej fabryce, ale głównie z powodu braku kontroli nad cenami oraz liberalizacji prawa związanego z prowadzeniem plantacji herbaty ostatecznie postanowili zająć się uprawą oraz produkcją herbaty na własną rękę, przekształcając pola przeznaczone na uprawę warzyw w plantacje herbaty. W wiosce Mandal Gaon herbata jest wytwarzana ręcznie w sposób organiczny czyli bez użycia środków ochrony roślin. Tak naprawdę nie jest ona autentyczną herbatą Darjeeling (nazwa herbaty Darjeeling jest chronionym oznaczeniem geograficznym), ponieważ żaden ogród herbaciany w tym rejonie nie został oficjalnie zarejestrowany przez indyjski organ Tea Board of India.

Moja herbata Darjeeling Mandal Gaon została zebrana wiosną zeszłego roku, a konkretniej w kwietniu 2020 r. (tzw. First Flush). Zebrane listki zapewne przeszły przez procesy produkcji takie jak więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać niedużych fragmentów listków w różnych odcieniach zieleni i brązu. Wygląda ona następująco:

Napar z Darjeeling Mandal Gaon ma owocowo-cytrusowy aromat oraz pomarańczowawy kolor. Można zobaczyć go na zdjęciu poniżej:

Smak naparu w dużej mierze odzwierciedla jego zapach – dominują w nim nuty cytrusowe oraz akcenty owoców egzotycznych. W tle wyczuwalne są również nuty niezbyt słodkiego miodu oraz nuty ziołowe. Napar z tej herbaty dostarcza również doznań smakowo-sensorycznych typowych dla herbat Darjeeling, ale są one jakby przytłumione, mniej intensywne. Co ważne, napar nie pozostawia specyficznego uczucia suchości w ustach wyczuwalnego w herbatach Darjeeling w mniejszym lub większym stopniu. Ostatnio piłam pewną herbatę Darjeeling, która pozostawiała tak nieprzyjemne uczucie suchości w ustach, że miałam wrażenie, że nie piłam nic przez parę godzin. Niemniej jednak doznania dostarczane przez napar z Darjeeling Mandal Gaon są zdecydowanie przyjemne 😊

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to wydaje mi się, że najlepiej jest przygotowywać ją metodą zachodnią, tj. zalać listki wodą nieco przestudzoną wodą (o temperaturze ok. 90 stopni) i parzyć je przez ok. 3 minuty. Te same listki można wykorzystać dwukrotnie, z tym że za drugim razem dobrze jest wydłużyć  czas parzenia do 5-5,5 minut.

Warto wspomnieć coś na temat samych listków. Po dwukrotnym zaparzeniu widać, że stopień ich rozdrobnienia jest raczej średni – są tutaj zarówno mniejsze, jak i większe fragmenty liści herbacianych. Poza tym mam wrażenie, że te listki są wyjątkowo duże jak na herbatę tego typu.

Warto wiedzieć, że herbata Darjeeling Mandal Gaon jest znana również jako Ramro Cha.

Podsumowując, Darjeeling Mandal Gaon to oksydowana herbata Darjeeling, która daje napar o owocowo-cytrusowym aromacie i smaku. Napar ten nie pozostawia nieprzyjemnego uczucia suchości w ustach, którego można doświadczyć, pijąc niektóre herbaty pochodzące z tego rejonu w Indiach. Polecam tę herbatę zarówno tym miłośnikom herbaty, którym herbaty Darjeeling do końca nie odpowiadają (szczególnie te z wiosennego zbioru czyli First Flush), jak i tym, którzy je lubią i piją regularnie, bo ta herbata jest ciekawą odmianą. Jest to zdecydowanie najlepsza herbata z indyjskiego dystryktu Darjeeling, jaką piłam.

PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z opisu herbaty dostępnego na stronie internetowej sklepu eherbata oraz z następujących źródeł internetowych:

Darjeeling Mandal Gaon First Flush | Indian Black Tea | Curious Tea

Know Our Farmers | Small Organic Tea Producer (tealeaftheory.com)

Memories of Mandal Gaon – Steep Stories (teatra.de)

Różne odsłony herbaty cz. 61 – Pathivara Soonkeshari, czyli kolejna wyśmienita czarna herbata z Nepalu

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam czarną herbatę z Nepalu o nazwie Pathivara Soonkeshari. Herbata ta została kupiona w sklepie internetowym cieszyńskiej herbaciarni Laja (https://laja.pl/sklep/).

Pathivara Soonkeshari to w pełni oksydowana herbata, która pochodzi z ogrodu Pathivara Tea Estate. Ogród ten usytuowany jest niedaleko wioski Pathivara w dystrykcie Panchthar w prowincji Ilam znajdującej się na wschodzie Nepalu, graniczącej m.in. z indyjskim dystryktem Dardżyling. Jest on położony na wysokości ok. 1800-2000 m n.p.m. i otoczony obszarami zalesionymi, w których drzewa mają ponad 500 lat. Z ogrodu rozpościera się widok na wiecznie pokryty śniegiem ośmiotysięcznik Jannu (znany również jako Phoktanglungma). Ponadto ogród jest położony ok. 5 km od Parku Narodowego Singalila, który jest obszarem ochrony takich gatunków zwierząt jak panda czerwona oraz krokodylotraszka himalajska.

Sam ogród Pathivara Tea Estate jest stosunkowo młody, bo ma 28 lat. Co ciekawe, w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku przez 10 lat ogród rósł dziko, ponieważ opuszczono go w trakcie powstania maoistowskiego. Działalność ogrodu została wznowiona w 2012 r. Aktualnie Pathivara Tea Estate zatrudnia 35 osób, głównie kobiet. To, co wyróżnia ten ogród herbaciany, to fakt, że ilość wyprodukowanej herbaty to zaledwie 50-60 kg z hektara (przeciętna ilość w skali światowej to 1,1 tony z hektara), co ma związek ze specyficznymi warunkami klimatycznymi panującymi w tym miejscu, a konkretniej z niską średnią temperaturą (poniżej 23°C) oraz częstymi opadami. Dzięki temu, że ilość uzyskanej herbaty jest niewielka, producenci mogą skupić się na wytwarzaniu wyłącznie wysokiej jakości herbat. Warto wspomnieć, że przy produkcji herbat z tego ogrodu wykorzystuje się naturalne warunki atmosferyczne, tj. stosuje się zimne i suche powietrze górskie do suszenia listków herbacianych, a użycie maszyn jest ograniczone do minimum.

Moja herbata pochodzi ze zbioru, który miał miejsce jesienią 2019 r. (tzw. Autumnal Flush). Zebrane listki zapewne przeszły przez procesy produkcji typowe dla czarnej herbaty takie jak więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać niedużych lekko poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze, z jasnobrązowymi przebłyskami. Wygląda ona następująco:

Napar z Pathivara Soonkeshari ma brązowawy kolor i wydziela intensywny aromat kojarzący się z zapachem mokrego drewna. Prezentuje się tak jak poniżej:

Co zaskakujące, smak naparu zupełnie nie odzwierciedla jego zapachu – w smaku naparu dominują akcenty przypraw korzennych, przede wszystkim cynamonu, które przeplatają się z nutami niezbyt słodkiego ciemnego miodu. Napar jest całkowicie pozbawiony goryczy czy cierpkości. Całość jest mało słodka, wyraźnie cynamonowa i subtelnie rozgrzewająca 😊

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to wydaje mi się, że najlepiej jest przygotowywać ją metodą zachodnią, tj. zalać listki wodą tuż po zagotowaniu i parzyć je przez ok. 2-2,5 minuty. Te same listki można wykorzystać dwukrotnie, z tym że za drugim razem dobrze jest wydłużyć  czas parzenia do 3-3,5 minut.

Warto wspomnieć coś na temat samych listków. Po dwukrotnym zaparzeniu widać, że są one zachowane praktycznie w całości (możecie to zobaczyć na zdjęciu poniżej). Nie ma tu żadnych drobinek czy pociętych fragmentów.

Podsumowując, Pathivara Soonkeshari to kolejna znakomita nepalska czarna herbata, która daje napar o aromacie przypominającym zapach mokrego drewna oraz cynamonowo-miodowym smaku. Jest idealna na chłodniejsze dni, ale nie tylko – smakuje wybornie również wtedy, gdy jest ciepło. Polecam ją przede wszystkim miłośnikom herbat o smaku korzennych przypraw, jak również wszystkim tym, którzy lubią nietuzinkowe czarne herbaty.

PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z książki pt. „World of Tea: discovering tea producing regions and their teas” Jane Pettigrew oraz następujących źródeł internetowych:

https://laja.pl/sklep/produkt/herbaty-nepalskie/pathivara-soonkeshari-2019/

https://tealet.com/grower/profile/

Różne odsłony herbaty cz. 58 – Himalayan Imperial Black Tea, czyli eksplozja czekoladowego smaku w herbacie z Nepalu

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam kolejną nepalską herbatę, a konkretniej Himalayan Imperial Black Tea. Herbata ta została kupiona w sklepie internetowym cieszyńskiej herbaciarni Laja (https://laja.pl/sklep/).

Himalayan Imperial Black Tea to w pełni oksydowana herbata, która pochodzi z nepalskiego ogrodu Jun Chiyabari, o którym pisałam już wcześniej (głównie tutaj: http://mycupofgreentea.pl/2019/09/13/rozne-odslony-herbaty-cz-52-nepal-jun-chiyabari-himalayan-black-czyli-kolejna-wysmienita-czarna-herbata-z-nepalu/, ale wspominałam o nim również tutaj: http://mycupofgreentea.pl/2020/04/01/rozne-odslony-herbaty-cz-57-nepal-jun-chiyabari-himalayan-shiiba-oolong-czyli-czastka-japonii-w-herbacie-z-nepalu/).

Listki tej herbaty, które zostały zebrane w czasie zeszłorocznych jesiennych zbiorów (tzw. Autumnal Flush), przechodzą przez takie procesy produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać ciemnobrązowych listków z jasnobrązowymi refleksami, co oznacza, że w skład tej herbaty wchodzą złote tipsy, czyli najmłodsze, nierozwinięte jeszcze pączki liści herbacianych. Listki te sprawiają wrażenie wyjątkowo kruchych, ale wbrew pozorom nie jest łatwo je ukruszyć. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Listki tej herbaty wydzielają czekoladowo-kakaowy aromat.

Napar z Himalayan Imperial Black Tea ma intensywny zapach gorzkiej czekolady, ze słodkawymi akcentami owoców. Ma bursztynowy kolor i prezentuje się następująco:

W smaku naparu dominuje gorzka czekolada, a w tle wyczuwalne są delikatne słodkawe akcenty konfitur oraz nuty korzennych przypraw. Te akcenty gorzkiej czekolady są tak niesamowicie intensywne, że kilka razy zdarzyło mi się, że popijając tę herbatę, zaczęłam zastanawiać się, czy ja na pewno piję herbatę czy może jednak płynną czekoladę, która nie jest przesadnie słodka.

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to wydaje mi się, że najlepiej jest przygotowywać ją metodą zachodnią, tj. zalać listki wodą tuż po zagotowaniu i parzyć je przez 2,5 minuty. Te same listki można wykorzystać dwukrotnie, z tym, że za drugim razem dobrze jest wydłużyć nieco czas parzenia do 3-3,5 minut.

Warto wspomnieć coś na temat listków. Po dwukrotnym zaparzeniu widać, że są one zachowane niemal w całości. Możecie je zobaczyć na zdjęciu poniżej:

Na koniec jeszcze jedna uwaga – jakiś czas temu napisałam na blogu recenzję herbaty Nepal Jun Chiyabari Black (http://mycupofgreentea.pl/2019/09/13/rozne-odslony-herbaty-cz-52-nepal-jun-chiyabari-himalayan-black-czyli-kolejna-wysmienita-czarna-herbata-z-nepalu/). Wszystko wskazuje na to, że opisywana przeze mnie dzisiaj herbata to inna wersja tej opisanej wcześniej. Po wyglądzie listków można wywnioskować, że obie te herbaty różnią się metodą produkcji: Nepal Jun Chiyabari Black wytwarza się metodą CTC, przez co listki są bardziej rozdrobione, a Himalayan Imperial Black Tea produkuje się metodą ortodoksyjną, dzięki czemu listki są lepiej zachowane, co też przekłada się na pełniejszy i bogatszy smak tej drugiej.

Podsumowując, Himalayan Imperial Black Tea to wyjątkowa nepalska czarna herbata, która wyróżnia się dość niespotykanym intensywnym aromatem i smakiem gorzkiej czekolady. Jest to zdecydowanie najbardziej „czekoladowa” herbata i jedna z najlepszych czarnych herbat, jakie piłam do tej pory (i to nie tylko z Nepalu). W tej herbacie jest coś tak przyjemnego, że chciałoby się ją pić i pić bez końca. Bez wątpienia jest ona warta spróbowania.

PS Przy przygotowywaniu tego wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://laja.pl/sklep/produkt/herbaty-czarne/himalayan-imperial-black-2019/

https://www.octaviatea.com/products/Himalayan-Imperial-Black-%28tin%29.html

https://happyearthtea.com/products/himalayan-imperial-black-jun-chiyabari-nepal-tea-organic-2019

https://happyearthtea.com/blogs/blog/43785989-himalayan-imperial-black

https://what-cha.com/products/nepal-jun-chiyabari-himalayan-imperial-black-tea

Różne odsłony herbaty cz. 56 – Kvenobani, czyli kolejna pyszna czarna herbata z Gruzji

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam kolejną gruzińską czarną herbatę o nazwie Kvenobani. Herbata ta pochodzi ze sklepu eherbata.pl.

Kvenobani to czarna herbata, która pochodzi z ogrodu położonego w wiosce Kvenobani (lub inaczej Chokhatauri) w regionie Guria, u podnóża gór Kaukazu. Rejon ten znajduje się w zachodniej części Gruzji, nad wschodnim brzegiem Morza Czarnego. Ogród w wiosce Kvenobani jest stary i zdziczały, ale został przywrócony do życia w ramach projektu herbacianego, wspieranego przez czeską Agencję Rozwoju, którego pomysłodawcą był znany czeski popularyzator gruzińskich herbat Petr Sič. Projekt ten obejmuje wynajmowanie części pięciohektarowego ogrodu herbacianego różnym osobom, które wykorzystują je do uprawy herbaty, a także organizowanie na miejscu czterodniowych warsztatów poświęconych obróbce listków herbacianych, które prowadzi wspomniany Petr Sič. Inicjatywa ta służy głównie rozwojowi gruzińskiej herbaty (powstała w tym ogrodzie herbata trafia głównie na rynek czeski) oraz turystyki herbacianej, jak również wspieraniu lokalnej społeczności i lokalnego biznesu. Warto wiedzieć, że w ogrodzie w wiosce Kvenobani wytwarza się przede wszystkim herbaty czarne i białe.

Listki mojej herbaty pochodzą ze zbiorów, które miały miejsce w maju 2019 r. w części wyżej wspomnianego ogrodu herbacianego wynajętej przez sklep eherbata.pl. Następnie przeszły one przez etapy produkcji typowe dla wytwarzania czarnej herbaty, tj. więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać poskręcanych listków w ciemnoszarym kolorze. Prezentuje się następująco:

Listki tej herbaty wydzielają słodkawy owocowo-korzenny aromat.

Napar z Kvenobani ma słodkawo owocowo-korzenny aromat i bursztynowy kolor. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej:

W smaku napar ten jest intensywnie owocowy. Za każdym razem, gdy piję tę herbatę, zastanawiam się, jak dokładniej opisać ten smak, ale wciąż nie znalazłam satysfakcjonującej odpowiedzi. Smak naparu kojarzy mi się z mało słodkim kompotem z owoców typu morele. Słodycz obecna w tej herbacie jest niezwykle subtelna, absolutnie nienachalna. Ogólnie rzecz biorąc, całość jest bardzo zrównoważona, całkowicie pozbawiona goryczki, wręcz orzeźwiająca.

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to myślę, że najlepiej zalać listki wodą tuż po zagotowaniu i parzyć przez 2,5-3 minuty. Te same listki można wykorzystać dwukrotnie, z tym, że przy drugim parzeniu dobrze jest wydłużyć czas parzenia do 4-5 minut. Co ciekawe, Kvenobani jest niezwykle odporna na wszelkie eksperymenty z czasem parzenia – z moich doświadczeń wynika, że nie da się jej „przeparzyć”. Nawet po oddzieleniu listków od naparu po 10 minutach od zalania ich wodą powstały napar wciąż będzie pijalny. Co więcej, w naparze tym wciąż nie będzie ani odrobiny goryczki 😊.

Warto wspomnieć o listkach po zaparzeniu. Po rozwinięciu listków pod wpływem wysokiej temperatury widać, że większość z nich została zachowana w całości. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak wyglądały po drugim, a zarazem ostatnim parzeniu:

Podsumowując, Kvenobani to gruzińska czarna herbata, która daje zrównoważony napar o owocowo-korzennym aromacie i intensywnie owocowym smaku. Jest to niezwykle przyjemna herbata, idealna do codziennego popijania. Poza tym to jedna z trzech najlepszych czarnych herbat z Gruzji (obok Ramiz Black Tea i Guguli Black Tea), jakie piłam do tej pory. Zdecydowanie warto spróbować 😊

PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://eherbata.pl/gruzinska-kvenobani-2019-2104.html/

https://www.radio.cz/en/section/panorama/black-or-white-czechs-learn-the-art-of-tea-making-from-scratch/

http://www.czechaid.cz/en/do-you-want-to-grow-your-own-tea-in-georgia/

https://pl.wikipedia.org/wiki/Guria/

Różne odsłony herbaty cz. 55 – Feng Qing Yesheng Hong Cha, czyli eksplozja smaku i zapachu egzotycznych owoców w herbacie

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam chińską czarną herbatę o nazwie Feng Qing Yesheng Hong Cha, która została kupiona w sklepie TheTea.

Feng Qing Yesheng Hong Cha to czarna herbata (w chińskiej nomenklaturze: czerwona), która pochodzi z chińskiej prefektury Lincang w prowincji Yunnan, położonej w południowej części Chin, przy granicy z Wietnamem, Laosem i Mjanmą. Wytwarza się ją z listków drzewiastych krzewów herbacianych (zwanych yesheng) znajdujących się w górzystym rejonie Feng Qing na wysokości ok. 2000-2200 m n.p.m. Yesheng (zwane również Wild Tree Purple) to odmiany krzewów herbacianych, które rosną dziko w wysoko położonych lasach prowincji Yunnan. Co ciekawe, krzewy te doskonale radzą sobie z wszelkimi owadami – działają jak naturalny środek odstraszający je. Z tych krzewów wytwarza się kilka gatunków herbat – nie tylko czarnych, ale również białą herbatę Ya Bao.

Listki mojej herbaty Feng Qing Yesheng Hong Cha zostały zebrane w kwietniu 2018 r. Następnie zapewne przeszły przez etapy produkcji charakterystyczne dla herbaty czarnej, czyli więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze, z rudawymi akcentami. Wygląda ona tak, jak na zdjęciu poniżej:

Listki tej herbaty wydzielają niezwykle intensywny aromat egzotycznych owoców.

Napar z Feng Qing Yesheng Hong Cha ma miodowy kolor i zapach przejrzałych egzotycznych owoców (szczególnie mango). Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej:

Smak naparu jest właściwie doskonałym odzwierciedleniem aromatu herbaty. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy napiłam się go, pierwsza myśl, jaka przyszła mi wtedy do głowy, była następująca: „przecież ta herbata smakuje jak przejrzałe mango” 😊 Akcenty przejrzałego mango są tutaj bardzo wyraźne. Ogólnie rzecz biorąc, herbata jest delikatnie słodka, praktycznie pozbawiona goryczki, a przy tym niesamowicie intensywnie owocowa. W dodatku po wypiciu napar pozostawia słodkawy posmak, który długo pozostaje w ustach.

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to myślę, że najlepiej przygotować ją metodą gongfu cha, zalewając listki wodą tuż po zagotowaniu i używając następującego czasu parzenia: zaczynając od 10 sekund, a następnie wydłużając każde kolejne parzenie o ok. 5-10 sekund. Te same listki można wykorzystać nawet i ośmiokrotnie. Co ciekawe, po dłuższym parzeniu w naparze pojawiają się nuty czekoladowe.

Warto wspomnieć o listkach po zaparzeniu. Pod wpływem gorącej wody listki nieco rozwinęły się. Po rozwinięciu widać, że część z nich jest nieco rozdrobniona, a część zachowana prawie w całości. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak wyglądały po trzecim parzeniu:

Na koniec warto wiedzieć, że Feng Qing Yesheng Hong Cha to rzadka herbata, którą produkuje się w ograniczonych ilościach. Rocznie wytwarza się jej ok. 60-70 kg.

Podsumowując, Feng Qing Yesheng Hong Cha to chińska czarna herbata, która daje napar o aromacie i smaku egzotycznych owoców, szczególnie przejrzałego mango. Jest to zdecydowanie jedna z najsmaczniejszych herbat, jakie piłam (nie tylko czarnych), jak również jedno z moich najciekawszych herbacianych odkryć. Polecam ją szczególnie amatorom niebanalnych czarnych herbat oraz tym, którzy nie piją czarnych herbat na co dzień. Jeżeli tylko będziecie mogli spróbować Feng Qing Yesheng Hong Cha, nawet się nie zastanawiajcie. Ta herbata z pewnością zrobi na Was wrażenie 😊.

PS1 Mimo że herbata już nieco zwietrzała (celowo nie wykończyłam jej szybciej na potrzeby tego wpisu), wciąż dostarcza intensywnych doznań smakowo-zapachowych 😊

PS2 Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://thetea.pl/produkt/2018-fengqing-yesheng-hong-cha/

https://yunnansourcing.com/products/feng-qing-ye-sheng-hong-cha-wild-tree-purple-black-tea

https://steepster.com/teas/yunnan-sourcing/39913-feng-qing-ye-sheng-hong-cha-wild-tree-purple-black-tea

Różne odsłony herbaty cz. 52 – Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’, czyli kolejna wyśmienita czarna herbata z Nepalu

Na blogu dawno nie było recenzji herbaty, więc nadszedł czas, aby to się zmieniło 😊 W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam czarną herbatę z Nepalu o nazwie Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’. Została ona kupiona w Herbaty Czas – warszawskiej herbaciarni i sklepu z herbatą w jednym.

Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ to czarna herbata pochodząca z nepalskiego ogrodu Jun Chiyabari, który znajduje się na wysokości ok. 1650-2200 m n.p.m. niedaleko miejscowości Hile w dystrykcie Dhankuta we wschodniej części Nepalu. Nazwa „Jun Chiyabari” oznacza po nepalsku „ogród rozświetlony księżycową poświatą”. Ten niewielki ogród o powierzchni ok. 75 hektarów został założony w 2001 r. Co ciekawe, w tym miejscu zasadzono odmiany krzewów herbacianych pochodzące nie tylko z Nepalu, ale również z niedaleko położonej indyjskiej prowincji Darjeeling, Tajwanu oraz Japonii, a także sprowadzono maszyny do obróbki herbaty z Tajwanu, co sprawia, że ogród ten jest dość nietypowy i innowacyjny. Ponadto na tym obszarze panują warunki idealne do uprawy herbaty: przede wszystkim niezwykle czyste powietrze, bliskość wysokich gór, ciepłe i słoneczne dni oraz chłodne noce i częste mgły spowijające ten rejon, które są skutkiem mieszania się ciepłego powietrza z południa oraz zimnego powietrza z północy, co przekłada się na wyjątkową aromatyczność wytwarzanych herbat.

Warto też wiedzieć, że ogród Jun Chiyabari jest określany mianem organicznego, co oznacza, że do produkcji herbaty nie używa się pestycydów czy nawozów sztucznych. Ponadto promuje on wszelkiego rodzaju działania na rzecz lokalnych społeczności, np. zatrudnia więcej kobiet niż mężczyzn.

Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ to herbata w pełni oksydowana. Zebrane listki dostarczane przez drobnych rolników trafiają do centralnego magazynu, gdzie następnie są przetwarzane: przechodzą przez takie procesy produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja, prażenie i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać ciemnobrązowych kawałków ze złocistymi refleksami i wygląda następująco:

Listki te wydzielają zapach lekko podprażonej gorzkiej czekolady.
Napar z Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ również ma zapach lekko podprażonej gorzkiej czekolady oraz bursztynowy kolor. Prezentuje się tak, jak na zdjęciu poniżej:

W smaku naparu dominują nuty czekoladowo-kakaowe. Zdarza się też, że wyczuwam w nim akcenty karmelu oraz suszonej śliwki, ale są one dość delikatne. Ogólnie rzecz biorąc, smak naparu z tej herbaty kojarzy mi się ze smakiem niezbyt słodkich ciastek czekoladowych lub gorzkiej czekolady. Co ciekawe, napar pozostawia delikatny miodowy posmak.

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to myślę, że najlepiej jest zalać ją wodą tuż po zagotowaniu i parzyć przez 1 minutę. Co prawda na stronie sklepu oraz ogrodu Jun Chiyabari zaleca się parzyć tę herbatę przez 4-5 minut, ale napar powstały po minucie parzenia zdecydowanie bardziej mi smakuje. Te same listki można wykorzystać dwukrotnie, z tym, że przy drugim parzeniu dobrze jest wydłużyć czas parzenia o ok. 2 minuty.

Na koniec warto wspomnieć o listkach tej herbaty po zaparzeniu. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądały po pierwszym parzeniu:

Listki te są rozdrobione w średnim stopniu, ale to wcale nie przekłada się na gorsze doznania smakowe, ponieważ napar z Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ smakuje równie wybornie, co herbata, której liście są zachowane w całości.

Podsumowując, Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ to nepalska czarna herbata dająca napar o zapachu i smaku lekko podprażonej gorzkiej czekolady oraz delikatnym miodowym posmaku. Jest ona kolejnym dowodem na to, że nepalskie herbaty są wyśmienite, wcale nie gorsze niż np. znane herbaty z niedaleko położonej indyjskiej prowincji Darjeeling. Polecam tę herbatę szczególnie miłośnikom czarnych herbat oraz herbat, które dają niezbyt słodki napar.

PS. Przy opracowywaniu wpisu korzystałam ze strony internetowej ogrodu Jun Chiyabari (http://junchiyabari.com/) oraz następujących źródeł internetowych:

https://herbatyczas.pl/pl/tylko-u-nas/960732-1222-himalayan-black.html/

https://www.siam-teas.com/product/jun-chiyabari-himalayan-black-tea/

https://www.paperandtea.com/journal/jun-chiyabari/

Różne odsłony herbaty cz. 51 – Kim Tuyen Black Tea, czyli intrygująca czarna herbata z Wietnamu

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam wietnamską czarną herbatę o nazwie Kim Tuyen Black Tea, która została kupiona w sklepie eherbata. Po tym, jak jakiś czas temu spróbowałam dwóch wietnamskich herbat: białej o nazwie Suoi Giang Wild White Tea oraz zielonej o nazwie Suoi Giang Wild Green Tea (http://mycupofgreentea.pl/2016/04/07/rozne-odslony-herbaty-cz-27-suoi-giang-wild-green-tea-oraz-suoi-giang-wild-white-tea-czyli-dwie-wietnamskie-herbaty-z-prowincji-yen-bai/), wiedziałam, że muszę sięgnąć po więcej herbat z Wietnamu. Dlatego też, gdy dowiedziałam się, że w ofercie jednego ze sklepów pojawiła się wietnamska czarna herbata, nie mogłam nie skorzystać z okazji, żeby zaopatrzyć się w nią 🙂

Kim Tuyen Black Tea to czarna herbata, która pochodzi z prowincji Lai Châu położonej na północy Wietnamu, w Regionie Delty Rzeki Czerwonej, a konkretniej z dystryktu Tam Dương. Ten rejon znajduje się niedaleko granicy z chińską prowincją Yunnan, u podnóża szczytu Fansipan (Phan Xi Păng), najwyższego szczytu Wietnamu, a zarazem całych Indochin, znajdującego się w paśmie górskim Hoàng Liên Sơn.

Kim Tuyen Black Tea jest wytwarzana z tajwańskiego kultywaru krzewu herbacianego o nazwie Jin Xuan, który jest wykorzystywany najczęściej do produkcji oolongów (Kim Tuyen to wietnamski zapis tej nazwy). Nie wiem dokładnie, jak wygląda proces wytwarzania tej herbaty, ale podejrzewam, że zebrane listki przechodzą przez etapy produkcji typowe dla czarnej herbaty, czyli więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Wiem, że moja herbata pochodzi ze zbiorów, które miały miejsce jesienią 2018 r.

Ostatecznie herbata ma postać niewielkich pozwijanych listków w ciemnobrązowym kolorze, z jasnobrązowymi akcentami, które mają nieregularny kształt. Prezentuje się tak, jak na zdjęciu poniżej:

Napar z Kim Tuyen Black Tea ma słodkawy miodowo-owocowy aromat i brązowawo-złotawy kolor. Wygląda następująco:

Co do smaku naparu, to najlepiej określa go wyrażenie „słodycz miodu i owoców tropikalnych”. To była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po spróbowaniu naparu :). W naparze wyczuwalne są też delikatne nuty kakao. Smak herbaty może się kojarzyć nieco ze smakiem tajwańskich oolongów (szczególnie tych o miodowym aromacie i smaku), ale jednocześnie ma w sobie też coś z czarnych herbat pochodzących z chińskiej prowincji Yunnan.

Co do sposobu przyrządzania Kim Tuyen Black Tea, to wydaje mi się, że najlepiej jest zalać listki wodą tuż po zagotowaniu i parzyć je przez minutę. Przy kolejnym parzeniu dobrze jest wydłużyć czas parzenia nawet do 3-4 minut. Co ciekawe, smak naparu z drugiego parzenia zmienia się całkowicie – nuty kakao zaczynają dominować, a akcenty miodowo-owocowe chowają się w tle. Kim Tuyen Black Tea to zdecydowanie herbata, która nadaje się do dwukrotnego parzenia.

Na koniec na zdjęciu poniżej zaprezentuję Wam, jak wyglądały listki po drugim parzeniu.

Podsumowując, Kim Tuyen Black Tea to kolejna warta uwagi herbata z Wietnamu. Ta czarna herbata daje napar o miodowo-owocowym aromacie i miodowo-owocowym smaku, w którym można też wyczuć akcenty kakao. Polecam ją szczególnie miłośnikom oolongów oraz niebanalnych czarnych herbat. Ja osobiście bardzo ją lubię, chętnie do niej wracam.

PS Przy przygotowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://eherbata.pl/wietnamska-kim-tuyen-2018-2035.html

https://specialtyteaalliance.org/world-of-tea/vietnamese-tea-origin/

https://teamtea.co.uk/products/kim-tuyen-rainforest-black-vietnam?variant=14055770325036

https://steepster.com/teas/harney-and-sons/84624-kim-tuyen-black#tasting-notes

https://pl.wikipedia.org/wiki/Prowincja_Lai_Ch%C3%A2u

https://en.wikipedia.org/wiki/Tam_D%C6%B0%C6%A1ng_District

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ho%C3%A0ng_Li%C3%AAn_S%C6%A1n