Różne odsłony herbaty cz. 57 – Nepal Jun Chiyabari Himalayan ‘Shiiba’ Oolong, czyli cząstka Japonii w herbacie z Nepalu

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam nepalską herbatę o nazwie Nepal Jun Chiyabari Himalayan ‘Shiiba’ Oolong. Została ona kupiona w Herbaty Czas – warszawskiej herbaciarni i sklepu z herbatą w jednym.

Nepal Jun Chiyabari Himalayan ‘Shiiba’ Oolong to herbata, która pochodzi z nepalskiego ogrodu Jun Chiyabari, o którym pisałam już w tym wpisie: http://mycupofgreentea.pl/2019/09/13/rozne-odslony-herbaty-cz-52-nepal-jun-chiyabari-himalayan-black-czyli-kolejna-wysmienita-czarna-herbata-z-nepalu/. Stanowi ona w pewnym sensie eksperyment, ponieważ powstała z krzewów herbacianych pochodzących z wioski Shiiba, która znajduje się w japońskiej prefekturze Miyazaki. Właściciele ogrodu Jun Chiyabari dostali te krzewy od znajomej rodziny z Japonii i zasadzili w swoim ogrodzie.

Niestety nie wiem nic na temat procesu produkcji tej herbaty, jak również terminu zbioru listków. W skład tej herbaty wchodzą pączki i pierwsze listki krzewu herbacianego. Ma ona postać poskręcanych listków w ciemno- i jasnozielonym kolorze. Wyglądają one następująco:

Napar z tego oolonga ma zielonkawo-żółtawy kolor i aromat roślinny z nutami przypraw oraz akcentami prażonych ziaren. Prezentuje się tak jak na zdjęciu poniżej:

Smak naparu z tej herbaty w dużej mierze odzwierciedla aromat. W naparze tym dominujące nuty roślinne przeplatają się z akcentami przypraw oraz nutami prażonych ziaren (zwłaszcza słonecznika). Smak ten, głównie ze względu na nuty prażenia oraz akcenty roślinne, silnie skojarzył mi się ze smakiem japońskich oolongów (szczególnie tych autorstwa pana Shibamoto). Jednocześnie herbata ta ma swój własny unikalny charakter, więc nie da się jej pomylić z japońską herbatą 😉. Co ciekawe, napar jest przyjemnie gładki, wręcz kremowy.

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to myślę, że najlepiej zalać listki nieco ostudzoną wodą (o temperaturze około 90 stopni Celsjusza) i parzyć metodą zachodnią przez ok. 2,5 minuty. Te same listki można wykorzystać dwukrotnie, z tym, że przy drugim parzeniu dobrze jest wydłużyć czas parzenia do 3,5-4 minut. Smak naparu z drugiego parzenia zmienia się – nuty prażenia wysuwają się na prowadzenie, a pozostałe akcenty zanikają. Gładkość i kremowość obecne w naparze z pierwszego parzenia też już nie są wyczuwalne.

Warto wspomnieć o listkach po zaparzeniu. Po rozwinięciu listków pod wpływem wysokiej temperatury widać, że praktycznie wszystkie zostały zachowane w całości. Co zaskakujące, listki te wyglądają bardziej jak listki zielonej herbaty niż oolonga. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak wyglądały po drugim, a zarazem ostatnim parzeniu:

Podsumowując, Nepal Jun Chiyabari Himalayan ‘Shiiba’ Oolong to nietypowy nepalski oolong, który dostarcza napar o roślinnym aromacie i smaku, z akcentami prażonych ziaren i przypraw. Można by stwierdzić, że jest to nepalska herbata z japońską duszą. Polecam ją przede wszystkim miłośnikom oolongów, szczególnie tym, którzy lubią niebanalne herbaty.

PS1 W tym miejscu podzielę się pewną ciekawostką. Gdy w trakcie przygotowań do tego wpisu eksperymentowałam ze zrecenzowaną herbatą, zaparzyłam ją w ten sam sposób, używając tej samej butelkowanej wody źródlanej Primavera, ale zagotowanej w dwóch różnych czajnikach elektrycznych: czajniku w moim domu (niedawno wyczyszczonym z kamienia) oraz w czajniku u rodziny (nieco bardziej zakamienionym). Rezultaty tego eksperymentu totalnie mnie zaskoczyły. Napar z wody zagotowanej w moim czajniku był zdecydowanie smaczniejszy i dostarczał bogatszych doznań smakowo-zapachowych. Z kolei napar z wody zagotowanej w czajniku u mojej rodziny dostarczał znacznie uboższych doznań smakowo-zapachowych. O dziwo w tym naparze wyczuwalne były tylko nuty prażenia. Ogólnie rzecz biorąc, napar nie był tak smaczny jak ten przygotowany w moim domu. To niesamowite, jak kamień w czajniku może zmienić smak naparu.

PS2 Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://herbatyczas.pl/pl/strona-glowna/960842-1389-nepal-jun-chiyabari-himalayan-shiiba.html#/100-waga-25_g

https://what-cha.com/products/nepal-jun-chiyabari-shiiba-oolong-tea

https://www.notesontea.com/2018/04/jun-chiyabari-himalayan-shiiba-2017.html

Różne odsłony herbaty cz. 56 – Kvenobani, czyli kolejna pyszna czarna herbata z Gruzji

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam kolejną gruzińską czarną herbatę o nazwie Kvenobani. Herbata ta pochodzi ze sklepu eherbata.pl.

Kvenobani to czarna herbata, która pochodzi z ogrodu położonego w wiosce Kvenobani (lub inaczej Chokhatauri) w regionie Guria, u podnóża gór Kaukazu. Rejon ten znajduje się w zachodniej części Gruzji, nad wschodnim brzegiem Morza Czarnego. Ogród w wiosce Kvenobani jest stary i zdziczały, ale został przywrócony do życia w ramach projektu herbacianego, wspieranego przez czeską Agencję Rozwoju, którego pomysłodawcą był znany czeski popularyzator gruzińskich herbat Petr Sič. Projekt ten obejmuje wynajmowanie części pięciohektarowego ogrodu herbacianego różnym osobom, które wykorzystują je do uprawy herbaty, a także organizowanie na miejscu czterodniowych warsztatów poświęconych obróbce listków herbacianych, które prowadzi wspomniany Petr Sič. Inicjatywa ta służy głównie rozwojowi gruzińskiej herbaty (powstała w tym ogrodzie herbata trafia głównie na rynek czeski) oraz turystyki herbacianej, jak również wspieraniu lokalnej społeczności i lokalnego biznesu. Warto wiedzieć, że w ogrodzie w wiosce Kvenobani wytwarza się przede wszystkim herbaty czarne i białe.

Listki mojej herbaty pochodzą ze zbiorów, które miały miejsce w maju 2019 r. w części wyżej wspomnianego ogrodu herbacianego wynajętej przez sklep eherbata.pl. Następnie przeszły one przez etapy produkcji typowe dla wytwarzania czarnej herbaty, tj. więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać poskręcanych listków w ciemnoszarym kolorze. Prezentuje się następująco:

Listki tej herbaty wydzielają słodkawy owocowo-korzenny aromat.

Napar z Kvenobani ma słodkawo owocowo-korzenny aromat i bursztynowy kolor. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej:

W smaku napar ten jest intensywnie owocowy. Za każdym razem, gdy piję tę herbatę, zastanawiam się, jak dokładniej opisać ten smak, ale wciąż nie znalazłam satysfakcjonującej odpowiedzi. Smak naparu kojarzy mi się z mało słodkim kompotem z owoców typu morele. Słodycz obecna w tej herbacie jest niezwykle subtelna, absolutnie nienachalna. Ogólnie rzecz biorąc, całość jest bardzo zrównoważona, całkowicie pozbawiona goryczki, wręcz orzeźwiająca.

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to myślę, że najlepiej zalać listki wodą tuż po zagotowaniu i parzyć przez 2,5-3 minuty. Te same listki można wykorzystać dwukrotnie, z tym, że przy drugim parzeniu dobrze jest wydłużyć czas parzenia do 4-5 minut. Co ciekawe, Kvenobani jest niezwykle odporna na wszelkie eksperymenty z czasem parzenia – z moich doświadczeń wynika, że nie da się jej „przeparzyć”. Nawet po oddzieleniu listków od naparu po 10 minutach od zalania ich wodą powstały napar wciąż będzie pijalny. Co więcej, w naparze tym wciąż nie będzie ani odrobiny goryczki 😊.

Warto wspomnieć o listkach po zaparzeniu. Po rozwinięciu listków pod wpływem wysokiej temperatury widać, że większość z nich została zachowana w całości. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak wyglądały po drugim, a zarazem ostatnim parzeniu:

Podsumowując, Kvenobani to gruzińska czarna herbata, która daje zrównoważony napar o owocowo-korzennym aromacie i intensywnie owocowym smaku. Jest to niezwykle przyjemna herbata, idealna do codziennego popijania. Poza tym to jedna z trzech najlepszych czarnych herbat z Gruzji (obok Ramiz Black Tea i Guguli Black Tea), jakie piłam do tej pory. Zdecydowanie warto spróbować 😊

PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://eherbata.pl/gruzinska-kvenobani-2019-2104.html/

https://www.radio.cz/en/section/panorama/black-or-white-czechs-learn-the-art-of-tea-making-from-scratch/

http://www.czechaid.cz/en/do-you-want-to-grow-your-own-tea-in-georgia/

https://pl.wikipedia.org/wiki/Guria/

Różne odsłony herbaty cz. 55 – Feng Qing Yesheng Hong Cha, czyli eksplozja smaku i zapachu egzotycznych owoców w herbacie

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam chińską czarną herbatę o nazwie Feng Qing Yesheng Hong Cha, która została kupiona w sklepie TheTea.

Feng Qing Yesheng Hong Cha to czarna herbata (w chińskiej nomenklaturze: czerwona), która pochodzi z chińskiej prefektury Lincang w prowincji Yunnan, położonej w południowej części Chin, przy granicy z Wietnamem, Laosem i Mjanmą. Wytwarza się ją z listków drzewiastych krzewów herbacianych (zwanych yesheng) znajdujących się w górzystym rejonie Feng Qing na wysokości ok. 2000-2200 m n.p.m. Yesheng (zwane również Wild Tree Purple) to odmiany krzewów herbacianych, które rosną dziko w wysoko położonych lasach prowincji Yunnan. Co ciekawe, krzewy te doskonale radzą sobie z wszelkimi owadami – działają jak naturalny środek odstraszający je. Z tych krzewów wytwarza się kilka gatunków herbat – nie tylko czarnych, ale również białą herbatę Ya Bao.

Listki mojej herbaty Feng Qing Yesheng Hong Cha zostały zebrane w kwietniu 2018 r. Następnie zapewne przeszły przez etapy produkcji charakterystyczne dla herbaty czarnej, czyli więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze, z rudawymi akcentami. Wygląda ona tak, jak na zdjęciu poniżej:

Listki tej herbaty wydzielają niezwykle intensywny aromat egzotycznych owoców.

Napar z Feng Qing Yesheng Hong Cha ma miodowy kolor i zapach przejrzałych egzotycznych owoców (szczególnie mango). Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej:

Smak naparu jest właściwie doskonałym odzwierciedleniem aromatu herbaty. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy napiłam się go, pierwsza myśl, jaka przyszła mi wtedy do głowy, była następująca: „przecież ta herbata smakuje jak przejrzałe mango” 😊 Akcenty przejrzałego mango są tutaj bardzo wyraźne. Ogólnie rzecz biorąc, herbata jest delikatnie słodka, praktycznie pozbawiona goryczki, a przy tym niesamowicie intensywnie owocowa. W dodatku po wypiciu napar pozostawia słodkawy posmak, który długo pozostaje w ustach.

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to myślę, że najlepiej przygotować ją metodą gongfu cha, zalewając listki wodą tuż po zagotowaniu i używając następującego czasu parzenia: zaczynając od 10 sekund, a następnie wydłużając każde kolejne parzenie o ok. 5-10 sekund. Te same listki można wykorzystać nawet i ośmiokrotnie. Co ciekawe, po dłuższym parzeniu w naparze pojawiają się nuty czekoladowe.

Warto wspomnieć o listkach po zaparzeniu. Pod wpływem gorącej wody listki nieco rozwinęły się. Po rozwinięciu widać, że część z nich jest nieco rozdrobniona, a część zachowana prawie w całości. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak wyglądały po trzecim parzeniu:

Na koniec warto wiedzieć, że Feng Qing Yesheng Hong Cha to rzadka herbata, którą produkuje się w ograniczonych ilościach. Rocznie wytwarza się jej ok. 60-70 kg.

Podsumowując, Feng Qing Yesheng Hong Cha to chińska czarna herbata, która daje napar o aromacie i smaku egzotycznych owoców, szczególnie przejrzałego mango. Jest to zdecydowanie jedna z najsmaczniejszych herbat, jakie piłam (nie tylko czarnych), jak również jedno z moich najciekawszych herbacianych odkryć. Polecam ją szczególnie amatorom niebanalnych czarnych herbat oraz tym, którzy nie piją czarnych herbat na co dzień. Jeżeli tylko będziecie mogli spróbować Feng Qing Yesheng Hong Cha, nawet się nie zastanawiajcie. Ta herbata z pewnością zrobi na Was wrażenie 😊.

PS1 Mimo że herbata już nieco zwietrzała (celowo nie wykończyłam jej szybciej na potrzeby tego wpisu), wciąż dostarcza intensywnych doznań smakowo-zapachowych 😊

PS2 Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://thetea.pl/produkt/2018-fengqing-yesheng-hong-cha/

https://yunnansourcing.com/products/feng-qing-ye-sheng-hong-cha-wild-tree-purple-black-tea

https://steepster.com/teas/yunnan-sourcing/39913-feng-qing-ye-sheng-hong-cha-wild-tree-purple-black-tea

Różne odsłony herbaty cz. 54 – Pinglin Baozhong, czyli ta sama herbata w trzech odsłonach

Nie wiem, czy wiecie, ale bardzo lubię herbaty Baozhong i często po nie sięgam. Ostatnio trafiły do mnie trzy herbaty Pinglin Baozhong z dwóch różnych źródeł: jedna z polskiego sklepu z herbatą, a dwie z tego samego tajwańskiego sklepu z herbatą. Doszłam do wniosku, że warto by było sprawdzić, jak te herbaty wypadną w porównaniu. Dlatego też dzisiejszy wpis będzie stanowić recenzję porównawczą tych trzech herbat, a nie będzie składać się z trzech oddzielnych recenzji każdej herbaty.

Zanim przejdę do recenzji właściwej, zaznaczę, że przyrządziłam każdą z tych herbat, kierując się tymi samymi zasadami: listki parzyłam metodą gongfu cha, zalewając je wodą tuż po zagotowaniu. Pierwsze parzenie trwało 10 sekund, a każde kolejne było wydłużone o 5 sekund. Za każdym razem listki zostały wykorzystane siedmiokrotnie. Fotki listków widoczne w dalszej części wpisów zostały zrobione po trzech parzeniach.

Tym razem część informacyjna recenzji zostanie ograniczona do minimum, ponieważ pisałam już o podobnej herbacie z rejonu Wenshan: http://mycupofgreentea.pl/2018/07/03/rozne-odslony-herbaty-cz-45-wenshan-baozhong-czyli-przepyszny-tajwanski-oolong-o-niskim-stopniu-oksydacji/. Pinglin Baozhong to również tajwański oolong o niskim stopniu oksydacji, który pochodzi z południowej dzielnicy miasta Tajpej o nazwie Pinglin. Ta wiejska dzielnica znajduje się dość blisko dzielnicy Wenshan – jest wysunięta nieco bardziej na południowy wschód. W dzisiejszym wpisie przy opisywaniu każdej z trzech herbat Pinglin Baozhong skupię się przede wszystkim na doznaniach, jakie dostarcza napar z danej herbaty.
Teraz czas na recenzję 😊 Zacznę od herbaty z polskiego sklepu, czyli Pinglin Spring Unroasted Baozhong.

Pinglin Spring Baozhong Oolong

Pinglin Spring Baozhong Oolong to herbata, która pochodzi ze sklepu TheTea. Listki tej herbaty zostały zebrane w maju tego roku. W procesie produkcji nie zostały poddane procesowi prażenia.

Powstała herbata ma postać dość długich i pozwijanych listków, w ciemnozielonym kolorze, z jasnozielonymi refleksami. Wyglądają tak, jak na zdjęciu poniżej:

Napar z tej herbaty ma roślinno-warzywny zapach z akcentami kwiatowymi. Prezentuje się następująco:

W smaku naparu z pierwszego parzenia dominują nuty roślinne i trawiaste. Można też wyczuć w nim nuty gotowanych warzyw. Napar pozostawia delikatny maślany posmak. Co ciekawe, w kolejnych parzeniach pojawiają się akcenty kwiatowe, które zaczynają dominować w naparze. Od trzeciego parzenia pojawia się wyraźna goryczka, a akcenty kwiatowe nieco słabną, ustępując miejsca roślinnym i warzywnym.

Warto też wspomnieć o listkach po zaparzeniu. Pod wpływem wysokiej temperatury poskręcane listki rozwinęły się. Po trzech parzeniach już dobrze widać, że są one zachowane niemal w całości. Możecie je zobaczyć na zdjęciu poniżej:

Ogólnie rzecz biorąc, jest to bardzo dobra herbata, która jest niezwykle przyjemna w odbiorze.

Warto wiedzieć, że herbata Pinglin Spring Unroasted Baozhong świetnie smakuje też przyrządzona na zimno. Taki „napar” ma intensywnie roślinno-trawiasty smak, który jest pozbawiony akcentów kwiatowych.

Teraz czas na dwie herbaty Baozhong z tajwańskiego sklepu z herbatą.

Pinglin Baozhong Supergrade

Pinglin Baozhong Supergrade pochodzi z tajwańskiego sklepu o nazwie Hsiang-Tai Tea Company, który specjalizuje się herbatach Baozhong (posiada w ofercie około 20 gatunków herbat tego typu). Baozhongi z tego sklepu wyróżniono nawet szeregiem odznaczeń i nagród, m.in. 2010 National Tea Competition Golden Pride.

Podobnie jak w przypadku Pinglin Spring Baozhong Oolong, listki Pinglin Baozhong Supergrade pochodzą ze zbiorów, które miały miejsce w maju tego roku. Powstała herbata charakteryzuje się najwyższą jakością. Ma ona postać długich i poskręcanych listków, w ciemnozielonym kolorze. Wygląda ona tak, jak na zdjęciu poniżej:

Napar z listków tej herbaty ma wyraźnie kwiatowy aromat z akcentami roślinnymi oraz żółtawy kolor. Prezentuje się następująco:

W smaku naparu z trzech pierwszych parzeń dominują akcenty kwiatowe. Nuty roślinne też są wyczuwalne, ale jakby w tle. Po czterech parzeniach to akcenty roślinne wysuwają się na pierwszy plan, a nuty kwiatowe prawie znikają. Co ciekawe, napar (również ten powstały po kilku parzeniach) jest całkowicie pozbawiony goryczki. Można by wręcz powiedzieć, że z czasem pojawia się w nim delikatna słodycz.

Co do delikatnego maślanego posmaku, który był obecny w naparze z Pinglin Spring Unroasted Baozhong, to w przypadku Pinglin Baozhong Supergrade jest on również wyczuwalny, ale tylko w naparze z pierwszego parzenia.

Warto wspomnieć o listkach po parzeniu. Podobnie jak było w przypadku Pinglin Spring Unroasted Baozhong, po trzecim parzeniu widać, że rozwinięte listki są zachowane niemal w całości. Możecie je zobaczyć na zdjęciu poniżej:

Ogólnie rzecz biorąc, Pinglin Baozhong Supergrade to wyśmienita herbata, której kwiatowy aromat i smak na długo pozostają w pamięci.

Pinglin Baozhong Middle Grade

Pinglin Baozhong Middle Grade również pochodzi z tajwańskiego sklepu o nazwie Hsiang-Tai Tea Company.

Podobnie jak w przypadku Pinglin Spring Baozhong Oolong oraz Pinglin Baozhong Supergrade, listki Pinglin Baozhong Middle Grade pochodzą ze zbiorów, które miały miejsce w maju tego roku. Powstała herbata jest niższej jakości niż herbata Supergrade. Ma ona postać długich i poskręcanych listków o różnej długości, w ciemnozielonym kolorze. Wygląda ona tak, jak na zdjęciu poniżej:

Napar z tej herbaty ma wyraźny roślinny aromat z delikatnymi maślanymi nutami oraz żółtawo-zielonkawy kolor. Wygląda następująco:

W smaku naparu dominują akcenty roślinne. Nuty kwiatowe są praktycznie nieobecne. Co do maślanego posmaku, to jest on bardzo delikatny – jest wyczuwalny tylko w naparze z dwóch pierwszych parzeń. Co więcej, już od drugiego parzenia pojawia się goryczka, która z każdym kolejnym parzeniem przybiera na sile.

Warto wspomnieć o listkach po zaparzeniu. Tym razem widać, że listki są nieco bardziej rozdrobnione niż w przypadku dwóch opisanych wyżej herbat Baozhong. Możecie je zobaczyć na zdjęciu poniżej.

Ogólnie rzecz biorąc, Pinglin Baozhong Middle Grade to herbata poprawna, ale nie wyróżnia się niczym szczególnym. Szczerze mówiąc, jej smak przypomina mi smak niższej jakości chińskich zielonych herbat.

Podsumowując, mimo że trzy opisane powyżej herbaty reprezentują ten sam gatunek herbaty o nazwie Pinglin Baozhong, każda z nich jest inna. Pinglin Spring Unroasted Baozhong dostarcza najbardziej zróżnicowanych doznań – w naparze z tej herbaty są obecne nuty roślinne, trawiaste, warzywne, kwiatowe i maślane. Z kolei Pinglin Baozhong Supergrade dostarcza najbardziej niezapomnianych doznań 😊 Tych intensywnych nut kwiatowych po prostu nie da się zapomnieć. Z kolei Pinglin Baozhong Middle Grade dostarcza najmniej zróżnicowanych doznań – wyraźne nuty roślinne i goryczka przybierająca na sile z każdym kolejnym parzeniem sprawiają, że smak tej herbaty przypomina bardziej smak niższej jakości chińskich zielonych herbat niż typowych herbat Baozhong.

Mnie osobiście najbardziej smakowały dwie herbaty: Pinglin Spring Unroasted Baozhong oraz Pinglin Baozhong Supergrade.

PS1 Obie próbki Pinglin Baozhonga z tajwańskiego sklepu trafiły do mnie dzięki uprzejmości Roberta Tomczyka, autora bloga Herbata Blog (http://cha-herbata.blogspot.com), za co serdecznie dziękuję.

PS2 Więcej informacji o sklepie Hsiang-Tai Tea Company można znaleźć na stronie internetowej: https://www.teahome.com.tw/en/sten.htm.

PS3 Przy przygotowaniu wpisu korzystałam z informacji udzielonych przez Roberta, z wyżej wspomnianej strony sklepu Hsiang-Tai Tea Company oraz z następującej strony sklepu TheTea: https://thetea.pl/produkt/2019-pinglin-spring-unroasted-baozhong/.

Różne odsłony herbaty cz. 53 – Kamairicha, czyli japońska herbata inna niż pozostałe

Dawno nie zamieszczałam recenzji japońskiej herbaty, więc nadszedł czas, aby napisać o takiej 😊. W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam japońską zieloną herbatę o nazwie Kamairicha. Została ona kupiona w sklepie eherbata.

Kamairicha to zielona herbata, która pochodzi z wyspy Kiusiu, trzeciej pod względem wielkości wyspy Japonii. Jest ona specjalnością tego regionu. Nazwa „Kamairicha” oznacza „herbatę wytwarzaną na patelni”. To właśnie sposób produkcji Kamairichy sprawia, że jest to herbata unikatowa. W celu zatrzymania oksydacji listki poddaje się działaniu wysokiej temperatury poprzez prażenie w wokach, a nie działaniu pary wodnej, tak jak w przypadku zdecydowanej większości japońskich zielonych herbat. Poddawanie listków działaniu wysokiej temperatury poprzez prażenie w wokach to typowo chińska metoda produkcji zielonej herbaty, dlatego też można by stwierdzić, że Kamairicha to japońska zielona herbata, którą wytwarza się w chińskim stylu. Co ciekawe, jeszcze kilkaset lat temu prażenie w wokach było powszechnym sposobem produkcji zielonej herbaty w Japonii. Jednak z czasem to poddawanie działaniu pary wodnej stało się popularniejsze. Obecnie japońska herbata, którą wytwarza się tą starszą metodą, jest rzadko spotykana.

Teraz co nieco o tym, jak dokładniej wygląda proces wytwarzania herbaty Kamairicha. Zebrane listki przechodzą przez takie etapy produkcji jak: prażenie w specjalnych wokach zwanych kama, pocieranie, suszenie oraz formowanie. W zależności od tego, w jaki sposób przetworzone listki zostały uformowane, herbatę Kamairicha można podzielić na dwa podstawowe rodzaje: Kamairi tamaryokucha (zwana również kamaguri) oraz Kamanobicha. Kamairi tamaryokucha to herbata, która ma postać poskręcanych listków w ciemnozielonym kolorze. Z kolei Kamanobicha ma postać ciemnozielonych listków w kształcie igiełek, przez co przypomina nieco herbatę Sencha. Ten pierwszy rodzaj jest zdecydowanie częściej spotykany.

Jeżeli chodzi o moją Kamairichę, to po analizie wyglądu listków, które widać na zdjęciu poniżej, można wywnioskować, że jest to Kamairi tamaryokucha.

Niestety nie znam więcej szczegółów dotyczących tej herbaty, np. z której prefektury wyspy Kiusiu pochodzi czy jaki był mniej więcej termin zbiorów listków.

Listki herbaty Kamairicha wydzielają aromat roślinny z wyraźnymi nutami prażenia.

Napar z Kamairichy ma intensywny roślinny zapach z delikatnymi akcentami umami i żółtawo-zielonkawy kolor. Prezentuje się on następująco:

W smaku naparu dominują akcenty roślinne z wyraźną słodyczą oraz nutami prażenia. Ogólnie rzecz biorąc, napar jest całkowicie pozbawiony goryczy. Pozostawia on w ustach niezwykle mocny i długo utrzymujący się posmak, który określiłabym jako maślano-bulionowy 😊

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to myślę, że najlepiej jest zalać ją wodą o temperaturze ok. 75 stopni i parzyć przez ok. 1,5 minuty. Takie właśnie zalecenia znajdują się na stronie sklepu eherbata, ale w kilku innych anglojęzycznych źródłach zaleca się parzenie w nieco inny sposób: używając wody o wyższej temperaturze, tj. ok. 90 stopni, i skracając czas parzenia do 30 sekund. Wypróbowałam oba te sposoby i doszłam do wniosku, że tej herbacie lepiej służy parzenie wodą o niższej temperaturze. Po zaparzeniu wodą o wyższej temperaturze smak naparu jest mocniejszy, ale za to pojawia się wyraźna goryczka, której nie ma, gdy zaparzymy herbatę wodą o niższej temperaturze.

Te same listki herbaty Kamairicha można wykorzystać trzykrotnie, z tym że przy drugim parzeniu dobrze jest skrócić czas parzenia do minuty, a przy trzecim parzeniu wydłużyć go do 2,5 minuty.

Warto wspomnieć o listkach tej herbaty po zaparzeniu. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądały po drugim parzeniu:

Jak widać część listków jest rozdrobniona, a część niemalże pozostawiona w całości.

Warto też wiedzieć, że Kamairicha dobrze smakuje, gdy przyrządzimy ją na zimno. Tak przygotowany „napar” ma intensywny roślinny smak ze słodkawymi nutami. Co ciekawe, po dłuższym czasie schładzania herbaty te słodkawe nuty w „naparze” niespodziewanie stają się wyraźnie kwiatowe.

Podsumowując, Kamairicha to unikatowa japońska zielona herbata, która wyróżnia się nietypowym sposobem produkcji polegającym na prażeniu w wokach oraz niebanalnymi doznaniami smakowymi i zapachowymi dostarczanymi przez napar. Obecnie jest to moja ulubiona japońska zielona herbata. Cenię ją szczególnie za brak goryczki w smaku. Niestety jest ona dość trudno dostępna. Polecam ją szczególnie miłośnikom nietuzinkowych zielonych herbat oraz tym, którzy znają słynne japońskie zielone herbaty takie jak Sencha czy Gyokuro i chcieliby poznać coś innego.

PS. Przy opracowywaniu wpisu korzystałam z książki Jane Pettigrew pt. „World of Tea: Discovering Producing Regions and their Teas” oraz następujących źródeł internetowych:

https://eherbata.pl/kamairi-cha-1748.html

https://en.wikipedia.org/wiki/Kamairicha

https://www.myjapanesegreentea.com/kamairicha

http://theartofjapanesegreentea.com/kamairicha-a-pan-fried-green-tea-guide

http://www.o-cha.net/english/teacha/cultivation/kamairicha.html

https://tomotcha.com/en/blog/2015-010-october-shipment

Różne odsłony herbaty cz. 52 – Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’, czyli kolejna wyśmienita czarna herbata z Nepalu

Na blogu dawno nie było recenzji herbaty, więc nadszedł czas, aby to się zmieniło 😊 W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam czarną herbatę z Nepalu o nazwie Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’. Została ona kupiona w Herbaty Czas – warszawskiej herbaciarni i sklepu z herbatą w jednym.

Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ to czarna herbata pochodząca z nepalskiego ogrodu Jun Chiyabari, który znajduje się na wysokości ok. 1650-2200 m n.p.m. niedaleko miejscowości Hile w dystrykcie Dhankuta we wschodniej części Nepalu. Nazwa „Jun Chiyabari” oznacza po nepalsku „ogród rozświetlony księżycową poświatą”. Ten niewielki ogród o powierzchni ok. 75 hektarów został założony w 2001 r. Co ciekawe, w tym miejscu zasadzono odmiany krzewów herbacianych pochodzące nie tylko z Nepalu, ale również z niedaleko położonej indyjskiej prowincji Darjeeling, Tajwanu oraz Japonii, a także sprowadzono maszyny do obróbki herbaty z Tajwanu, co sprawia, że ogród ten jest dość nietypowy i innowacyjny. Ponadto na tym obszarze panują warunki idealne do uprawy herbaty: przede wszystkim niezwykle czyste powietrze, bliskość wysokich gór, ciepłe i słoneczne dni oraz chłodne noce i częste mgły spowijające ten rejon, które są skutkiem mieszania się ciepłego powietrza z południa oraz zimnego powietrza z północy, co przekłada się na wyjątkową aromatyczność wytwarzanych herbat.

Warto też wiedzieć, że ogród Jun Chiyabari jest określany mianem organicznego, co oznacza, że do produkcji herbaty nie używa się pestycydów czy nawozów sztucznych. Ponadto promuje on wszelkiego rodzaju działania na rzecz lokalnych społeczności, np. zatrudnia więcej kobiet niż mężczyzn.

Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ to herbata w pełni oksydowana. Zebrane listki dostarczane przez drobnych rolników trafiają do centralnego magazynu, gdzie następnie są przetwarzane: przechodzą przez takie procesy produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja, prażenie i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać ciemnobrązowych kawałków ze złocistymi refleksami i wygląda następująco:

Listki te wydzielają zapach lekko podprażonej gorzkiej czekolady.
Napar z Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ również ma zapach lekko podprażonej gorzkiej czekolady oraz bursztynowy kolor. Prezentuje się tak, jak na zdjęciu poniżej:

W smaku naparu dominują nuty czekoladowo-kakaowe. Zdarza się też, że wyczuwam w nim akcenty karmelu oraz suszonej śliwki, ale są one dość delikatne. Ogólnie rzecz biorąc, smak naparu z tej herbaty kojarzy mi się ze smakiem niezbyt słodkich ciastek czekoladowych lub gorzkiej czekolady. Co ciekawe, napar pozostawia delikatny miodowy posmak.

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to myślę, że najlepiej jest zalać ją wodą tuż po zagotowaniu i parzyć przez 1 minutę. Co prawda na stronie sklepu oraz ogrodu Jun Chiyabari zaleca się parzyć tę herbatę przez 4-5 minut, ale napar powstały po minucie parzenia zdecydowanie bardziej mi smakuje. Te same listki można wykorzystać dwukrotnie, z tym, że przy drugim parzeniu dobrze jest wydłużyć czas parzenia o ok. 2 minuty.

Na koniec warto wspomnieć o listkach tej herbaty po zaparzeniu. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądały po pierwszym parzeniu:

Listki te są rozdrobione w średnim stopniu, ale to wcale nie przekłada się na gorsze doznania smakowe, ponieważ napar z Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ smakuje równie wybornie, co herbata, której liście są zachowane w całości.

Podsumowując, Nepal Jun Chiyabari ‘Himalayan Black’ to nepalska czarna herbata dająca napar o zapachu i smaku lekko podprażonej gorzkiej czekolady oraz delikatnym miodowym posmaku. Jest ona kolejnym dowodem na to, że nepalskie herbaty są wyśmienite, wcale nie gorsze niż np. znane herbaty z niedaleko położonej indyjskiej prowincji Darjeeling. Polecam tę herbatę szczególnie miłośnikom czarnych herbat oraz herbat, które dają niezbyt słodki napar.

PS. Przy opracowywaniu wpisu korzystałam ze strony internetowej ogrodu Jun Chiyabari (http://junchiyabari.com/) oraz następujących źródeł internetowych:

https://herbatyczas.pl/pl/tylko-u-nas/960732-1222-himalayan-black.html/

https://www.siam-teas.com/product/jun-chiyabari-himalayan-black-tea/

https://www.paperandtea.com/journal/jun-chiyabari/

Różne odsłony herbaty cz. 51 – Kim Tuyen Black Tea, czyli intrygująca czarna herbata z Wietnamu

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam wietnamską czarną herbatę o nazwie Kim Tuyen Black Tea, która została kupiona w sklepie eherbata. Po tym, jak jakiś czas temu spróbowałam dwóch wietnamskich herbat: białej o nazwie Suoi Giang Wild White Tea oraz zielonej o nazwie Suoi Giang Wild Green Tea (http://mycupofgreentea.pl/2016/04/07/rozne-odslony-herbaty-cz-27-suoi-giang-wild-green-tea-oraz-suoi-giang-wild-white-tea-czyli-dwie-wietnamskie-herbaty-z-prowincji-yen-bai/), wiedziałam, że muszę sięgnąć po więcej herbat z Wietnamu. Dlatego też, gdy dowiedziałam się, że w ofercie jednego ze sklepów pojawiła się wietnamska czarna herbata, nie mogłam nie skorzystać z okazji, żeby zaopatrzyć się w nią 🙂

Kim Tuyen Black Tea to czarna herbata, która pochodzi z prowincji Lai Châu położonej na północy Wietnamu, w Regionie Delty Rzeki Czerwonej, a konkretniej z dystryktu Tam Dương. Ten rejon znajduje się niedaleko granicy z chińską prowincją Yunnan, u podnóża szczytu Fansipan (Phan Xi Păng), najwyższego szczytu Wietnamu, a zarazem całych Indochin, znajdującego się w paśmie górskim Hoàng Liên Sơn.

Kim Tuyen Black Tea jest wytwarzana z tajwańskiego kultywaru krzewu herbacianego o nazwie Jin Xuan, który jest wykorzystywany najczęściej do produkcji oolongów (Kim Tuyen to wietnamski zapis tej nazwy). Nie wiem dokładnie, jak wygląda proces wytwarzania tej herbaty, ale podejrzewam, że zebrane listki przechodzą przez etapy produkcji typowe dla czarnej herbaty, czyli więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Wiem, że moja herbata pochodzi ze zbiorów, które miały miejsce jesienią 2018 r.

Ostatecznie herbata ma postać niewielkich pozwijanych listków w ciemnobrązowym kolorze, z jasnobrązowymi akcentami, które mają nieregularny kształt. Prezentuje się tak, jak na zdjęciu poniżej:

Napar z Kim Tuyen Black Tea ma słodkawy miodowo-owocowy aromat i brązowawo-złotawy kolor. Wygląda następująco:

Co do smaku naparu, to najlepiej określa go wyrażenie „słodycz miodu i owoców tropikalnych”. To była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po spróbowaniu naparu :). W naparze wyczuwalne są też delikatne nuty kakao. Smak herbaty może się kojarzyć nieco ze smakiem tajwańskich oolongów (szczególnie tych o miodowym aromacie i smaku), ale jednocześnie ma w sobie też coś z czarnych herbat pochodzących z chińskiej prowincji Yunnan.

Co do sposobu przyrządzania Kim Tuyen Black Tea, to wydaje mi się, że najlepiej jest zalać listki wodą tuż po zagotowaniu i parzyć je przez minutę. Przy kolejnym parzeniu dobrze jest wydłużyć czas parzenia nawet do 3-4 minut. Co ciekawe, smak naparu z drugiego parzenia zmienia się całkowicie – nuty kakao zaczynają dominować, a akcenty miodowo-owocowe chowają się w tle. Kim Tuyen Black Tea to zdecydowanie herbata, która nadaje się do dwukrotnego parzenia.

Na koniec na zdjęciu poniżej zaprezentuję Wam, jak wyglądały listki po drugim parzeniu.

Podsumowując, Kim Tuyen Black Tea to kolejna warta uwagi herbata z Wietnamu. Ta czarna herbata daje napar o miodowo-owocowym aromacie i miodowo-owocowym smaku, w którym można też wyczuć akcenty kakao. Polecam ją szczególnie miłośnikom oolongów oraz niebanalnych czarnych herbat. Ja osobiście bardzo ją lubię, chętnie do niej wracam.

PS Przy przygotowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://eherbata.pl/wietnamska-kim-tuyen-2018-2035.html

https://specialtyteaalliance.org/world-of-tea/vietnamese-tea-origin/

https://teamtea.co.uk/products/kim-tuyen-rainforest-black-vietnam?variant=14055770325036

https://steepster.com/teas/harney-and-sons/84624-kim-tuyen-black#tasting-notes

https://pl.wikipedia.org/wiki/Prowincja_Lai_Ch%C3%A2u

https://en.wikipedia.org/wiki/Tam_D%C6%B0%C6%A1ng_District

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ho%C3%A0ng_Li%C3%AAn_S%C6%A1n

Różne odsłony herbaty cz. 50 – Yuchi Wild Black Tea oraz Ruby Black Tea, czyli dwie czarne herbaty z tego samego rejonu Tajwanu

Dzisiejszy wpis z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” będzie nieco inny niż zwykle, ponieważ przedstawię w nim dwie czarne herbaty pochodzące z tego samego rejonu Tajwanu, które zostały kupione w dwóch różnych sklepach: Yuchi Wild Black Tea z TheTea oraz Ruby Black Tea aka Hong Yu ‘Rubinowa’ z eherbata.

Yuchi Wild Black Tea

Yuchi Wild Black Tea to czarna herbata (według chińskiej nomenklatury: czerwona herbata), która pochodzi z gminy wiejskiej Yuchi w powiecie Nantou położonym w środkowej części Tajwanu. Na tym obszarze znajduje się słynne jezioro Sun Moon Lake (chińska nazwa: Ri Yue Tan), które jest największym zbiornikiem wodnym na Tajwanie. Jezioro to wraz z okolicznymi rejonami wchodzi w skład parku narodowego o nazwie Sun Moon Lake National Scenic Area.

Yuchi Wild Black Tea powstaje ze zdziczałych krzewów herbacianych pochodzących z indyjskiego rejonu Assam, które zostały zaadaptowane na terenie Tajwanu w latach 1980-1990. Niestety nie udało mi się ustalić, jak wygląda proces wytwarzania tej herbaty, ale podejrzewam, że zebrane listki przechodzą przez etapy produkcji typowe dla czarnej herbaty, czyli więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Wiem z całą pewnością, że herbata pochodzi ze zbioru, który miał miejsce w 2018 r.

Ostatecznie herbata ma postać dość długich pozwijanych listków w ciemnobrązowym kolorze, z jasnobrązowymi przebłyskami. Wygląda tak, jak na zdjęciu poniżej:

Napar z Yuchi Wild Black Tea ma pomarańczowawo-brązowawy kolor i słodkawy owocowo-miodowy aromat. Wygląda następująco:

Smak naparu jest ciekawym połączeniem delikatnej słodyczy i lekkiej kwaskowatości – można w nim wyczuć słodkawe akcenty ciemnego cukru i nuty biszkoptowe oraz lekko kwaskowate nuty, które bardzo kojarzą mi się ze smakiem wiśni gotowanych na kompot.

Co do sposobu przyrządzania Yuchi Wild Black Tea, to mam wrażenie, że jest to herbata, której zdecydowanie służy zaparzanie metodą gongfu cha. Myślę, że najlepiej jest zalać listki wodą tuż po zagotowaniu i zacząć parzenie od 10 sekund, a potem stopniowo wydłużać czas parzenia o 5-10 sekund. Jest to niezwykle wydajna herbata – przyrządzając ją metodą gongfu cha, te same listki można wykorzystać nawet ośmiokrotnie. Zaskakujące jest to, że z każdym kolejnym parzeniem smak naparu pozostaje właściwie bardzo zbliżony do smaku naparu z pierwszego parzenia. Co ciekawe, gdy raz zdarzyło mi się przeparzyć tę herbatę, to w powstałym naparze wyczułam intensywne nuty kwiatowe, które były totalnym zaskoczeniem.

Na koniec na zdjęciu poniżej pokażę Wam, jak wyglądały listki po szóstym parzeniu. Przyjemnie się ogląda takie listki w całości 🙂

Ruby Black Tea

Ruby Black Tea (zwana również Red Jade lub Formosa Black Tea) to chyba najsłynniejsza czarna herbata z Tajwanu, która podobnie jak Yuchi Wild Black Tea pochodzi z okolic jeziora Sun Moon Lake w gminie wiejskiej Yuchi w powiecie Nantou. Herbata ta powstaje ze specjalnego kultywaru krzewu herbacianego o nazwie Ruby #18. Kultywar ten został oficjalnie oddany do użytku w 1999 r. przez tajwański ośrodek o nazwie Tea Research Institute (obecnie Tea Research and Extension Station (TRES)) po ponad 50 latach pracy. Powstał on poprzez skrzyżowanie birmańskiego krzewu herbacianego Camellia sinensis odmiana assamica z tajwańskim dziko rosnącym krzewem herbacianym odmiana Camellia formonensis. W 2003 r. w drodze głosowania nadano mu nazwę „Ruby”, czyli właśnie „Rubinowa”, aby podkreślić wyjątkowość i unikatowy charakter tej herbaty (rubin to jeden z najbardziej poszukiwanych kamieni szlachetnych w Chinach i na Tajwanie). Obecnie kultywar ten wykorzystuje się do produkcji wysokiej jakości czarnej herbaty o bardzo charakterystycznym smaku i zapachu. Wytwarzaniem Ruby Black Tea zajmują się małe rodzinne ogrody, które produkują ją w niewielkich ilościach.

Podobnie jak w przypadku Yuchi Wild Black Tea i tym razem nie udało mi się ustalić, jak dokładniej wygląda proces wytwarzania Ruby Black Tea, ale podejrzewam, że zebrane listki przechodzą przez etapy produkcji typowe dla czarnej herbaty, czyli więdnięcie, zwijanie, oksydacja i suszenie. Wiem z całą pewnością, że herbata pochodzi ze zbioru, który miał miejsce w czerwcu 2018 r.

Ostatecznie herbata ma postać niedużych pozwijanych listków w ciemnobrązowym kolorze. Wygląda tak, jak na zdjęciu poniżej:

Napar z Ruby Black Tea ma bordowo-brązowy kolor i intensywny mentolowy aromat. Wygląda on następująco:

Ten bordowy kolor staje się bardziej intensywny przy kolejnym parzeniu.

W smaku napar przypomina nieco smak naparu z czarnych herbat z Assamu – jest mocny i pełny, delikatnie słodowy, ale ma też swój unikatowy charakter. Można w nim wyczuć akcenty przypraw korzennych (szczególnie cynamonu) oraz suszonych śliwek i wiśni. Napar pozostawia dość silne uczucia ściągania (szczególnie ten z pierwszego parzenia) oraz niezwykle intensywny mentolowy posmak. Któregoś razu zdarzyło się, że ten charakterystyczny mentolowy posmak czułam w ustach przez około 15 minut po wypiciu herbaty, co jest absolutnym rekordem czasowym. Ogólnie rzecz biorąc, jest to herbata, która daje napar o tak specyficznym smaku i aromacie, że ciężko jest pomylić ją z jakąkolwiek inną herbatą.

Co do sposobu przyrządzania Ruby Black Tea, to mam wrażenie, że w odróżnieniu od Yuchi Wild Black Tea jest to herbata, której służy parzenie metodą zachodnią. Myślę, że przy pierwszym parzeniu najlepiej jest zalać listki wodą tuż po zagotowaniu i zaparzyć przez minutę, a przy kolejnym parzeniu – wydłużyć czas parzenia do ok. 3 minut. Ruby Black Tea to herbata, która nadaje się do dwukrotnego parzenia.

Na koniec na zdjęciu poniżej pokażę Wam, jak wyglądały listki po drugim parzeniu. Od razu widać, że listki tej herbaty są znacznie większe niż listki Yuchi Wild Black Tea.

Podsumowując, Yuchi Wild Black Tea oraz Ruby Black Tea to dwie tajwańskie czarne herbaty, które pochodzą z tego samego rejonu jeziora Sun Moon Lake w gminie wiejskiej Yuchi w powiecie Nantou, ale to właściwie jedyne, co je łączy, bo dostarczają zupełnie innych doznań smakowych i zapachowych. Yuchi Wild Black Tea daje napar o słodkawym zapachu i słodkawo-kwaskowatym smaku, w którym można wyczuć akcenty ciemnego cukru i gotowanych wiśni. Z kolei Ruby Black Tea daje napar o mentolowym aromacie, mocnym smaku, w którym można wyczuć nuty cynamonu oraz suszonych śliwek i wiśni, jak również intensywnym mentolowym posmaku. Szczerze mówiąc, bardziej smakuje mi ta pierwsza, ale uważam, że zdecydowanie warto spróbować obydwu.

PS Przy przygotowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://thetea.pl/produkt/2018-yuchi-wild-black-tea/

https://www.curioustea.com/tea/black-tea/yuchi-wild-shan-cha/

https://en.wikipedia.org/wiki/Sun_Moon_Lake

https://eherbata.pl/hong-yu-2018-rubinowa-1744.html

https://www.teaguardian.com/quality-varieties/tea-varieties/red-jade-the-fragrance-of-taiwan/

https://www.nickkembel.com/experiences/ruby-red-18.html

https://www.totemtea.com/products/ruby-18-taiwanese-black

http://hojotea.com/item_e/b05e.htm

https://www.zentealife.com/blogs/tea-blog/ruby-black-tea-from-taiwan

https://eco-cha.com/collections/taiwan-black-tea/products/red-jade-black-tea

Różne odsłony herbaty cz. 49 – Guguli Black Tea, czyli kolejna warta uwagi gruzińska czarna herbata

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam kolejną gruzińską czarną herbatę. Biorąc pod uwagę moje jak najbardziej pozytywne doświadczenia z degustacji dwóch innych gruzińskich czarnych herbat, tj. Ramiz Black Tea i Leila Black Tea (http://mycupofgreentea.pl/2016/09/04/rozne-odslony-herbaty-cz-31-ramiz-black-tea-i-leila-black-tea-czyli-dwie-nietuzinkowe-gruzinskie-czarne-herbaty/), gdy tylko dowiedziałam się, że w ofercie sklepu eherbata pojawiła się nowa i nieznana mi wcześniej czarna herbata z tego samego rejonu Gruzji, nie mogłam nie skorzystać z okazji, aby zaopatrzyć się w nią i spróbować jej :).

Guguli Black Tea to czarna herbata pochodząca ze wsi Chakvi w rejonie Adżaria na północnym-zachodzie Gruzji, znajdującym się nad Morzem Czarnym (czyli z tego samego rejonu, co recenzowane już Ramiz Black Tea i Leila Black Tea). Jest ona w całości wytwarzana przez pana Guguli, który zbiera listki z dziko rosnących krzewów herbacianych. Moja herbata pochodzi ze zbioru, który miał miejsce w sierpniu 2018 r.

Zebrane listki przechodzą przez takie procesy produkcji, jak: więdnięcie (trwające od 12 do 14 godzin), ręczne zwijanie (trwające ok. 40 minut), oksydacja (poprzez pozostawienie pod przykryciem na całą noc) oraz suszenie (trwające od 1 do 3 dni, w zależności od warunków pogodowych). Ostatecznie herbata ma postać dość dużych listków o nieregularnym kształcie w ciemnobrązowym kolorze, z jasnobrązowymi przebłyskami. Prezentuje się ona tak, jak na zdjęciu poniżej:

Napar z Guguli Black Tea ma słodkawo-owocowy aromat, który kojarzy się z zapachem konfitury oraz słodkiego ciasta. Wygląda następująco:

W smaku napar jest również słodkawo-owocowy, ale jednocześnie lekko kwaskowaty, a przy tym praktycznie pozbawiony goryczki. Kojarzy mi się on ze smakiem owoców typu jagody i borówki, które bardzo lubię 🙂 Od drugiego parzenia herbata zaskakująco zmienia swoje oblicze – o dziwo znienacka pojawiają się akcenty ziołowe. Niemniej jednak te słodkawo-kwaskowate nuty wciąż są wyczuwalne.

Co do sposobu przyrządzania Guguli Black Tea, to myślę, że najlepiej jest zalać ją wodą tuż po zagotowaniu i parzyć przez 1 minutę. Co prawda na stronie sklepu zaleca się parzyć tę herbatę przez 4-5 minut, ale mam wrażenie, że krótszy czas parzenia bardziej służy tej herbacie – dzięki niemu napar dostarcza bardziej różnorodne doznania, chociaż na pewno jest słabszy w mocy niż ten przygotowany zgodnie z zaleceniami. W przypadku zastosowania krótszego czasu parzenia te same listki można wykorzystać nawet pięciokrotnie (za każdym razem wydłużając czas parzenia o ok. 1 minutę), podobnie jak to było w przypadku Ramiz Black Tea i Leila Black Tea.

Warto wiedzieć, że listki tej herbaty są naprawdę ogromne, co jest raczej niespotykane w przypadku czarnych herbat, nawet tych ręcznie wytwarzanych. Bez dużego naczynia do parzenia po prostu się nie obejdzie 🙂 Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądały po trzecim parzeniu:

Podsumowując, Guguli Black Tea to kolejna warta uwagi czarna gruzińska herbata, która daje napar o słodko-owocowym aromacie i nietypowym słodkawo-kwaskowatym smaku, wywołującym skojarzenia ze smakiem owoców typu jagody czy borówki. Jeżeli jesteście miłośnikami czarnych herbat i nie przeszkadza Wam owocowa kwaskowatość w smaku naparu, to polecam spróbować tej herbaty. A jeżeli znacie już Ramiz Black Tea i Leila Black Tea, to tym bardziej nie wahajcie się sięgnąć po tę herbatę, bo Guguli Black Tea ma wiele wspólnego z tymi herbatami, szczególnie z Ramiz Black Tea.

PS Przy przygotowywaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

https://eherbata.pl/gruzinska-guguli-2018-1852.html

https://steepster.com/teas/what-cha/72675-georgia-wild-guguli-hand-made-black-tea

Różne odsłony herbaty cz. 48 – Mr. Su Wild Garden Dong Ding Oolong, czyli obłędnie pyszny tajwański oolong o średnim stopniu oksydacji

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam pewną herbatę z Tajwanu, a konkretniej Mr. Su Wild Garden Dong Ding Oolonga. Herbata ta była jedną z trzech herbat, które składały się na grudniową subskrypcję herbacianą ze sklepu TheTea.

Dong Ding Oolong (znany również jako Tung Ting Oolong) to jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych tajwańskich oolongów, charakteryzujących się średnim stopniem oksydacji (ok. 25-30%) i najczęściej średnim stopniem prażenia. Herbata ta pochodzi z rejonu góry Dong Ding, która znajduje się w powiecie Nantou położonym w środkowej części Tajwanu. Określenie „Dong Ding” oznacza „mroźny” lub „zmrożony szczyt” i wbrew pozorom nie jest żadnym odniesieniem do panujących w tym miejscu warunków pogodowych. Wyrażenie „mrozić stopy” oznacza „chodzić na palcach” i nawiązuje do sposobu przemieszczania się po tych górskich terenach przez mieszkańców tych okolic. Uznaje się, że to właśnie na górze Dong Ding mniej więcej w 1860 r. zasadzono pierwsze krzewy herbaciane pochodzące z chińskiego rejonu gór Wu Yi, więc to Dong Ding Oolong jest przodkiem tajwańskich oolongów.

Herbata ta składa się przeważnie z pierwszych trzech listków krzewu herbacianego (najczęściej kultywaru o nazwie Qing Xin), czasem również z pączka herbacianego. Zebrane listki z krzewów herbacianych położonych na wysokości ok. 700-1200 m n.p.m. przechodzą przez takie etapy produkcji, jak: więdnięcie, wielokrotne prażenie oraz zwijanie. To właśnie w obróbce tej herbaty tkwi sekret jej dobrej jakości – wymaga ona dużej wiedzy i sporego doświadczenia.

Mr. Su Wild Garden Dong Ding Oolong pochodzi z trzech niewielkich ogrodów herbacianych położonych w okolicy wioski Yonglong, która znajduje się na wysokości ok. 700 m n.p.m. w gminie wiejskiej Lugu w powiecie Nantou. W tym miejscu krzewy herbaciane rosną dziko od wielu lat. Nigdy nie stosowano tu żadnych sztucznych środków ochrony roślin. Listki z tych krzewów pochodzące ze zbiorów w maju 2018 r. zostały przetworzone przez Pana Su, który specjalizuje się w produkcji Dong Ding Oolonga. Z kolei proces prażenia został przeprowadzony przez jego żonę, Panią Su. Pierwsze prażenie zostało przeprowadzone w elektrycznym piecu, ale drugie było ręczne, nad węglem. Ostatecznie herbata ma postać nieregularnych kuleczek w zielonkawo-brązowawym kolorze. Wygląda ona następująco:

Napar z Mr. Su Wild Garden Dong Ding Oolonga ma pomarańczowy kolor i zapach przypominający zapach pieczonych i gotowanych warzyw. Prezentuje się tak, jak na zdjęciu poniżej:

Po wypiciu łyka naparu w smaku można wyczuć najpierw nuty pieczonych i gotowanych warzyw, przede wszystkim liściastych, a następnie słodkawe nuty warzywne, kojarzące się nieco z gotowaną kukurydzą. Na koniec napar pozostawia przyjemny słodkawy posmak, który długo pozostaje w ustach (ma on nawet specjalną chińską nazwę „hui gan”). Co ciekawe, napar z pierwszego i drugiego parzenia jest praktycznie całkowicie pozbawiony goryczki (i dlatego też najbardziej mi smakuje). Ogólnie rzecz biorąc, lubię herbaty o zapachu i smaku z silnymi nutami prażonymi, ale mam wrażenie, że w każdej z nich prędzej czy później wyczuwam niezbyt przyjemną goryczkę, która z każdym kolejnym parzeniem staje się coraz bardziej intensywna. Z kolei w naparze z Mr. Su Wild Garden Dong Ding Oolonga z kolejnych parzeń co prawda ta charakterystyczna goryczka też się pojawia, ale mam wrażenie, że jest naprawdę minimalna, co sprawia, że picie tej herbaty to prawdziwa rozkosz dla podniebienia 🙂

Co do sposobu przyrządzania tej herbaty, to zdecydowanie najlepiej parzyć ją metodą gongfu cha w następujący sposób: zalewać listki wodą o temperaturze ok. 95 stopni Celsjusza (tuż po zagotowaniu) i parzyć krótko, zaczynając od 10 sekund, a następnie wydłużając każdy kolejny czas parzenia o ok. 5-10 sekund. Mr. Su Wild Garden Dong Ding Oolong jest niesamowicie wydajny – te same listki można wykorzystać nawet siedmiokrotnie.

Podobnie jak każdego tajwańskiego oolonga w formie kuleczek również i tę herbatę najlepiej przyrządzać w większym naczyniu – już po pierwszym parzeniu listki zaczynają nieco rozwijać się, ukazując swoje prawdziwe mocno pozwijane oblicze. Na poniższym zdjęciu można zobaczyć, jak wyglądają po siódmym parzeniu:

Podsumowując, Mr. Su Wild Garden Dong Ding Oolong to wyjątkowy tajwański oolong o średnim stopniu oksydacji, dający napar, który dostarcza niezapomnianych doznań smakowo-zapachowych: można w nim znaleźć zarówno wyraźne nuty warzywne, kojarzące się z gotowanymi i pieczonymi warzywami, jak również minimalną goryczkę, która ustępuje miejsca intensywnym warzywno-słodkim nutom i słodkiemu posmakowi. Szczerze mówiąc, jest to jeden z najsmaczniejszych tajwańskich oolongów, jakie piłam do tej pory. Szkoda tylko, że nie jest dostępny w regularnej ofercie (co prawda obecnie w ofercie sklepu można znaleźć Dong Ding Oolonga autorstwa Pana Su, ale po nazwie i opisie można wywnioskować, że to nie te same herbaty). Jednak biorąc pod uwagę fakt, że herbata ta wytwarzana jest w niewielkich ilościach, zupełnie mnie to nie dziwi. Przy okazji Mr. Su Wild Garden Dong Ding Oolong to doskonały przykład na to, że w subskrypcjach herbacianych można trafić na prawdziwe herbaciane perełki 🙂

PS Przy przygotowywaniu wpisu korzystałam z opisu herbaty udostępnionego w grudniowej subskrypcji herbacianej z TheTea oraz następujących źródeł internetowych:

http://www.teaspring.com/Dong-Ding-Oolong.asp

https://eherbata.pl/dong-ding-oolong-2018-129.html

https://en.wikipedia.org/wiki/Dong_Ding_tea

https://taiwanleaftea.com/oolong-tea/dong-ding-oolong-tea

http://www.viconyteas.com/directory/tea-encyclopedia/dong-ding-oolong.html

http://morzeherbaty.pl/2010/07/dongding-wulong/