Shinobi-cha – bardzo nietypowy sposób przyrządzania herbaty

Jakiś czas temu, gdy przeglądałam internet, natknęłam się na wzmiankę o sposobie przyrządzania herbaty zwanym shinobi-cha, który bardzo mnie zaintrygował. Postanowiłam, że wypróbuję tę metodę i podzielę się z Wami podstawowymi informacjami na jej temat oraz moimi wrażeniami z tego eksperymentu.

Shinobi-cha to osobliwy sposób przygotowania herbaty, który polega nie na zalaniu listków gorącą wodą, a… na zasypaniu ich lodem, a następnie na wypiciu tego, co powstanie. Metoda ta wywodzi się z Japonii (po japońsku „shinobi” oznacza „cierpliwość” lub „wytrwałość”, a „cha” – „herbatę”) i jest zalecana do przyrządzania japońskich zielonych herbat o wysokiej jakości, takich jak Gyokuro, czy Sencha.

Jak dokładniej wygląda „zaparzenie” herbaty sposobem shinobi-cha? Najlepiej jest to zrobić w trzech podstawowych etapach:

  1. Przygotowanie jakiegoś małego naczynia do przyrządzania herbaty, np. gaiwana (byle nie szklanego czajniczka, bo szkło mogłoby sprawić, że eksperyment nie byłby zbyt udany), czarkę, z której będziemy mogli pić to, co powstanie z połączenia herbaty z lodem, zieloną herbatę (ja wykorzystałam Gyokuro, dlatego w dalszej części tego wpisu będę nawiązywać właśnie do tej herbaty) oraz pojemnik z kostkami lodu
  2. Wsypanie herbaty do naczynia (ważne jest, żeby dodać trochę więcej herbaty, niż zwykle, czyli wtedy, gdy chcemy przyrządzić standardowy napar przy użyciu gorącej wody), dodanie kilku kostek lodu (tyle lodu, żeby listki herbaty były przykryte, ale jednocześnie również tyle, aby domknięcie przykrywki było możliwe bez większego problemu), zamknięcie przykrywki i odczekanie, aż lód rozpuści się
  3. Wypicie tego, co powstanie z połączenia herbaty i lodu – na tym etapie można postąpić na dwa sposoby. Pierwszy sposób polega na odczekaniu, aż kostki lodu rozpuszczą się trochę, przelaniu odrobiny lodowej herbaty do czarki i wypiciu jej, a następnie na powtarzaniu tych trzech czynności tak długo, dopóki z lodu nic nie pozostanie, dzięki czemu herbaty wystarczy na kilka tur picia, a z kolei drugi sposób – na odczekaniu, aż lód rozpuści się całkowicie, przelaniu otrzymanej herbaty do czarki i wypiciu jej za jednym razem 😉 Niezależnie od tego, którą metodę wybierzemy, trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo musi minąć trochę czasu, zanim uzyskamy oczekiwany efekt. A ten rezultat prezentuje się następująco:

Powstały lodowy „napar” jest naprawdę zaskakujący, bo wygląda, pachnie i smakuje zupełnie inaczej, niż napar przygotowany w standardowy sposób. Ma on intensywny jasnozielony kolor oraz bardzo ciekawy zapach i smak, który ciężko opisać i porównać do czegoś innego. Dzieje się tak dlatego, że działanie wody o niskiej temperaturze pozwala wydobyć z Gyokuro związki, których nie da się wydobyć, zalewając tę herbatę wodą o wysokiej temperaturze. Dzięki temu w Gyokuro zalanej chłodną wodą można poczuć smak umami, którego nie czuć w Gyokuro zalanym gorącą wodą.

Shinobi-cha to bardzo łatwa i wygodna metoda przyrządzania herbaty, bo nie trzeba martwić się ani o to, czy woda osiągnęła już odpowiednią temperaturę ani o to, czy minął już zalecany czas zaparzania. Wystarczy, że dosypiemy lodu do listków i odczekamy, aż rozpuści się 🙂 Co więcej, nie istnieją żadne ograniczenia jeżeli chodzi o liczbę „parzeń” – można dodawać lodu tyle razy, ile mamy na to ochotę. Jednak trzeba przyznać, że jest to sposób przygotowania herbaty odpowiedni raczej w miesiącach wiosenno-letnich i to tylko w sytuacji, gdy mamy odpowiednio dużo czasu, aby móc poczekać na uzyskanie lodowego „naparu.”

Uważam, że spróbowanie Gyokuro przyrządzonej metodą shinobi-cha to niezwykle ciekawe doświadczenie dla każdego miłośnika herbaty. Gorąco polecam 🙂

Pozdrawiam 🙂

PS. Przy redagowaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł internetowych:

http://www.gongfugirl.com/shinobi-cha-ice-brewing-japanese-green-tea/

http://blog.mellowmonk.com/2009/08/gongfu-girl-makes-mellow-monk.html

http://www.youtube.com/watch?v=_VghXPujg_c

Różne odsłony herbaty cz. 4 – Pai Mu Tan

Pierwsze trzy wpisy z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” były poświęcone wyłącznie zielonym herbatom. Nadszedł czas na małą odmianę 🙂 Tym razem głównym tematem wpisu będzie pewna biała herbata, a mianowicie Pai Mu Tan.

Pai Mu Tan (zwana również Pai Mutan, Bai Mu Dan lub White Peony) to, obok Silver Dragon i Silver Needle, jedna z trzech najlepszych i najbardziej znanych odmian białej herbaty. Nazwa „Pai Mu Tan” po chińsku oznacza „białą piwonię” i najprawdopodobniej nawiązuje do kształtu herbaty, przypominającego kwiat piwonii.

Proces produkcji tej herbaty jest unikatowy pod kilkoma względami. Pai Mu Tan wytwarza się na niewielką skalę wyłącznie w prowincji Fujian (można spotkać się także z dwoma innymi wariantami tej nazwy: Fukien oraz Foukien), położonej w południowo-wschodnich Chinach nad Cieśniną Tajwańską. Region ten słynie przede wszystkim z tego, że jest głównym producentem białej herbaty, a w przypadku niektórych białych herbat, takich jak właśnie Pai Mu Tan – jedynym wytwórcą na świecie.

Co więcej, Pai Mu Tan produkuje się tylko z odmian krzewów herbacianych zwanych Dai Bai. Na wschodzie prowincji Fujian wykorzystuje się odmianę zwaną Fuding Dai Bai, a na północy – Zhenghe Dai Bai.

Sam proces produkcji wygląda następująco: pędy tej herbaty, które składają się z jednego pączka oraz dwóch listków, zrywa się, zanim pączki otworzą się, czyli jedynie wczesną wiosną (a konkretniej ma to miejsce na przełomie marca i kwietnia). Następnie zebrane pędy poddaje się procesowi więdnięcia oraz suszenia na świeżym powietrzu w słońcu oraz wewnątrz budynku. Podczas suszenia zachodzi częściowe utlenienie, które zostaje przerwane procesem podgrzewania. W trakcie całego procesu produkcji pędy traktuje się bardzo ostrożnie, aby ich nie uszkodzić, ponieważ mogłoby to przyspieszyć reakcje chemiczne w nich zachodzące, a to z kolei mogłoby spowodować pogorszenie jakości herbaty. Ostatecznie herbata ma postać szarozielonych listków i pączków pokrytych białym lub srebrzystym meszkiem. Prezentuje się ona następująco:

Herbatę Pai Mu Tan najlepiej zaparzać trzykrotnie. Można przyrządzać ją na kilka sposobów. Ja wypunktuję trzy przykładowe metody i krótko je opiszę:

  1. Pierwsza metoda: listki i pączki tej herbaty w proporcji jedna łyżeczka lub półtorej łyżeczki na 150 ml wody (czyli trochę mniej niż na szklankę wody) w pierwszym parzeniu zalewamy wodą o temperaturze 90 stopni Celsjusza i zaparzamy przez 1 minutę, w drugim – również przez 1 minutę, a w trzecim parzeniu – przez 3 minuty.
  2. Drugi sposób: herbatę w tej samej proporcji, co w pierwszej metodzie, w pierwszym parzeniu zalewamy wodą o temperaturze 85 stopni Celsjusza i zaparzamy przez 3 minuty, w drugim – przez 4 minuty, a w trzecim – przez 5 minut.
  3. Trzeci sposób: herbatę w tej samej proporcji, co w pierwszej i drugiej metodzie, podczas pierwszego parzenia zalewamy wodą o temperaturze 80 stopni Celsjusza i zaparzamy przez 5 minut, w drugim parzeniu – przez 2 minuty, a w trzecim – przez 3 minuty.

Warto jednak wiedzieć, że Pai Mu Tan bardzo dobrze znosi działanie wody o różnej temperaturze oraz różną długość parzenia, więc ciężko zaparzyć ją źle. Ta cecha sprawia, że jest to herbata idealna dla początkujących miłośników herbaty, bo sprzyja wszelkim eksperymentom z jej przygotowywaniem.

Napar z Pai Mu Tan jest jednolity, ma złotawy lub zielonkawy kolor i lekko kwiatowy zapach. W smaku jest delikatny, nieco słodkawy (ale bardziej owocowy, niż trawiasty) i orzeźwiający. Picie tej herbaty to miłe doświadczenie dla zmysłów, bo ładnie wygląda, przyjemnie pachnie i dobrze smakuje. Jeżeli jesteście miłośnikami herbaty, a jeszcze nie próbowaliście Pai Mu Tan, koniecznie nadróbcie zaległości, jak tylko będziecie mieli okazję 🙂

Pozdrawiam wiosennie 🙂

PS. Przy przygotowywaniu wpisu korzystałam ze wcześniej wspomnianej książki Leszka Ruma pt. „Ilustrowany leksykon herbaty” oraz z następujących źródeł internetowych:

http://eherbata.pl/pai-mu-tan-3.html

http://czajnikowy.pl/biala-piwonia-czyli-bai-mudan-pai-mu-tan-pai-mutan/

http://czajnikowy.pl/pai-mu-tan-klasyczna-biala-herbata/

http://www.teavivre.com/info/about-white-peony-tea/

http://www.maraska.kreatorzy.net/Herbaty.aspx 

Gaiwan – chińskie naczynie do zaparzania herbaty

Od dawna chciałam sobie kupić jakiś fajny i oryginalny zestaw do parzenia i picia herbaty. Ostatnio gdy przeglądałam internet w poszukiwaniu takiego zestawu, natknęłam się na gaiwana Zhong, oferowanego przez sklep Czajnikowy.pl. Bardzo mi się spodobał 🙂 Gdy zastanawiałam się nad kupieniem tego naczynia, poczytałam trochę na jego temat w różnych źródłach internetowych. To, co o nim przeczytałam, ostatecznie przekonało mnie do jego kupna. No, i stało się, od dwóch tygodni jestem szczęśliwą posiadaczką gaiwana Zhong oraz pasującej do niego kolorystycznie czarki ceramicznej Kanton 🙂 W dzisiejszym wpisie podzielę się z Wami moją wiedzą na temat gaiwana oraz moimi wrażeniami z korzystania z tego ciekawego naczynia do zaparzania herbaty 🙂

Zacznę od przedstawienia podstawowych informacji na temat gaiwana. Gaiwan to po chińsku „czarka z przykrywką” („gai” to przykrywka, a „wan” to czarka). Jest to naczynie, które wywodzi się z czasów chińskiej dynastii Ming, panującej w latach 1368-1644. Po raz pierwszy gaiwan został opisany przez wielkiego mistrza herbaty Lu Yu. Niektóre źródła podają, że gaiwan jest znany się już od 1350 roku. Obecnie Chińczycy wykorzystują gaiwana na dwa różne sposoby, w zależności od miejsca zamieszkania. Na południu i wschodzie Chin gaiwan jest używany jako czajnik, a na północy i zachodzie – jako czarka do picia.

Gaiwany mogą być wykonane z różnych materiałów, takich jak szkło i glinka, ale najczęściej wytwarza się je z porcelany. Te naczynia dzieli się na dwa główne rodzaje: małe (zwane inaczej dwuczęściowymi) oraz duże (zwane inaczej trzyczęściowymi). Gaiwany małe zwykle mają pojemność mniejszą niż 150 ml i składają się tylko z czarki i przykrywki. Z kolei gaiwany duże to naczynia o pojemności większej niż 150 ml. Poza tym składają się nie tylko z czarki (która jest zaopatrzona w mały dziobek z grzebieniem filtrującym napar) i przykrywki, ale również z podstawki z głębokim zagłębieniem (które jest dostosowane kształtem do podstawy czarki). Gaiwany małe najczęściej wykorzystuje się jako naczynia służące do bezpośredniego picia herbaty, a gaiwany duże – jako czajniki, z których przelewa się herbatę do mniejszych czarek (co prawda oczywiście można ich używać dokładnie w taki sam sposób, jak gaiwany małe, czyli jako czarki, ale ja w swoim wpisie skupię się na używaniu gaiwanów dużych jako czajników ;)).

W zasadzie w gaiwanie można przyrządzić każdy rodzaj herbaty, ale najlepiej jest wykorzystywać to naczynie do zaparzania zarówno herbat charakteryzujących się delikatnym smakiem i aromatem oraz nie wymagających zalewania wodą o zbyt wysokiej temperaturze (czyli białych i zielonych herbat, w tym zielonych aromatyzowanych, takich jak zielona jaśminowa), jak i herbat, które mogą być zaparzane wielokrotnie (np. herbaty oolong zwanej inaczej turkusową – częściowo fermentowanej herbaty pochodzącej z Chin i Tajwanu).

W tym miejscu podzielę się z Wami pewną ciekawostką dotyczącą gaiwanów. Otóż według chińskiej filozofii Tao (która opiera się na dążeniu człowieka do osiągnięcia harmonii z naturą) duży gaiwan to symbol trzech sfer świata: nieba (przykrywka), świata ludzi lub samego człowieka (czarka) oraz ziemi (podstawka), a więc wykorzystywanie gaiwana do zaparzania i picia herbaty symbolizuje relację człowieka z naturą. Czasem gaiwana porównuje się również do serca, w którym herbatę zaparza się.

Teraz postaram się przedstawić Wam krótki poradnik dotyczący zaparzania herbaty w gaiwanie 🙂 Najlepiej jest przyrządzić herbatę w gaiwanie w siedmiu podstawowych etapach. Pozwólcie, że wypunktuję je i krótko opiszę:

  1. Przygotowanie wody oraz naczyń, tj. gaiwana, czarki oraz termosu lub innego pojemnika/naczynia z gorącą wodą
  2. Wyparzenie naczyń – przed wsypaniem herbaty dobrze jest wyparzyć gaiwan gorącą wodą. Dzięki temu zabiegowi nie tylko symbolicznie i praktycznie oczyszczamy to naczynie, ale również rozgrzewamy je, co sprawi, że odpowiednio przygotujemy je na przyjęcie herbaty i unikniemy gwałtownego spadku temperatury wody przy zetknięciu z zimnym naczyniem, a przez to efekt parzenia będzie lepszy
  3. Wsypanie herbaty do gaiwana – najlepiej jest wsypać trochę więcej herbaty niż zwykle
  4. „Rozbudzenie” herbaty, czyli dolanie odrobiny gorącej wody do gaiwana i szybkie jej odlanie, dzięki czemu herbata uwolni swój aromat
  5. Pierwsze zaparzenie herbaty – dobrze jest zalać listki wodą do około ¾ pojemności gaiwana i natychmiast zamknąć gaiwana przykrywką. Podczas pierwszego parzenia lepiej nie wlewać gorącej wody bezpośrednio na listki herbaty, tylko skierować strumień wody na wewnętrzną stronę przykrywki trzymanej drugą ręką nad gaiwanem (można to robić nawet lekko opierając przykrywkę o gaiwan, bo wtedy jest wygodniej), dzięki czemu herbata nie przeżyje szoku temperaturowego 😉
  6. Przelanie herbaty do czarek – po odczekaniu odpowiedniego czasu (i tu uwaga: warto jest parzyć herbatę w gaiwanie krócej niż normalnie) odkrywamy przykrywkę i przelewamy napar herbaciany do czarki (można również pić herbatę bezpośrednio z gaiwana, ale ja uważam, że wygodniej jest pić ją z czarki ;)). Przy przelewaniu można trzymać gaiwana na dwa sposoby. Pierwsza metoda polega na uchwyceniu gaiwana w taki sposób, żeby przytrzymywać kciukiem środek zewnętrznej strony przykrywki, a palcem wskazującym i środkowym – spód spodka z gaiwanem i przechyleniu go nad czarką po uprzednim lekkim odchyleniu przykrywki. Z kolei drugi sposób polega na uchwyceniu gaiwana kciukiem i środkowym palcem tuż pod jego górną krawędzią i przytrzymywaniu palcem wskazującym środka zewnętrznej strony przykrywki, uchylając przykrywkę i pochylając gaiwana nad czarką (ja osobiście preferuję pierwszą metodę, tym bardziej, że po zalaniu listków gorącą wodą gaiwan nagrzewa się, więc raczej niezbyt przyjemnie trzyma się go w ten sposób). Warto również wiedzieć, że wewnętrzna strona przykrywki gaiwana może posłużyć jako niuchar, czyli przyrząd, który pozwala na delektowanie się aromatem herbaty 🙂
  7. Kolejne zaparzenie herbaty – warto pamiętać, że podczas kolejnych zaparzeń czas parzenia stopniowo wydłuża się, a ilość wody potrzebna do przyrządzenia herbaty powoli zwiększa się (bo rozwijające się listki zaczynają zajmować coraz większą przestrzeń). Poza tym nie powinno się robić zbyt długich przerw pomiędzy kolejnymi parzeniami. Po ostatnim zaparzeniu herbaty i wyjęciu listków gaiwana można umyć za pomocą środka do mycia naczyń.

Na koniec napiszę Wam o moich wrażeniach z korzystania z gaiwana. Zacznę od zalet. Gaiwan jest bardzo ładny, przez co korzystanie z niego jest prawdziwą przyjemnością 🙂 Poza tym to naczynie sprawia, że prawidłowe zaparzanie herbaty staje się prostsze, bo łatwiej jest kontrolować temperaturę wody oraz w odpowiednim momencie przerwać zaparzanie, wlewając gotową herbatę do czarki. Jednak gaiwan ma też dwie zasadnicze wady. Po pierwsze, gaiwan to co prawda jednorazowy, ale niemały wydatek (ok. 100 zł). Po drugie, na początku chwytanie tego naczynia i przelewanie z niego herbaty do czarek idzie tak niezdarnie, że normą jest porozlewana herbata, a nawet poparzone palce. Na szczęście, to tylko kwestia nabrania wprawy – z czasem trzymanie i przelewanie będzie szło coraz sprawniej 🙂

Uważam, że gaiwan to super sprawa dla prawdziwych miłośników herbaty. Jeśli możecie sobie pozwolić na jego kupno, macie ochotę poznać nowy i nietypowy sposób przyrządzania herbaty i macie dostatecznie dużo cierpliwości, która sprawi, że nie zniechęcicie się do pierwszych niezbyt udanych prób obchodzenia się z gaiwanem, sprawcie sobie takie naczynie, a nie pożałujecie 🙂

Pozdrawiam 🙂

PS. Przy redagowaniu wpisu korzystałam z następujących źródeł:

http://czajnikowy.pl/sklep-czajnikowy/akcesoria-do-herbaty/gaiwan-zhong/

http://czajnikowy.pl/gaiwan-symbol-nieba-czlowieka-i-ziemi/

http://czajnikowy.pl/czajnikowy-14-parzenie-w-gaiwanie-rodzaje-sposob-parzenia-ciekawostki/

http://morzeherbaty.pl/2012/05/gaiwan-po-raz-drugi/#more-2236

http://www.wikihow.com/Brew-Gaiwan-Tea

http://www.thefragrantleaf.com/gaiwan-tea-preparation

W jaki sposób uzyskać odpowiednią temperaturę wody do zaparzenia herbaty?

Na pewno zauważyliście, że poszczególne gatunki herbaty powinno się zalewać wodą o różnej temperaturze. Co w takim razie mamy zrobić w przypadku, gdy potrzebujemy wody o temperaturze np. 70 stopni Celsjusza?

Są dwa główne sposoby, aby ustalić, czy woda osiągnęła odpowiednią temperaturę. Pierwszy z nich wymaga wykorzystania specjalnego termometru do herbaty, takiego jak np. ten przedstawiony na zdjęciu poniżej (nie wiem, gdzie dokładnie można kupić go, bo dostałam go w prezencie ;)):

Tego typu termometry można kupić niemal w każdym sklepie oferującym akcesoria do herbaty. Nie są one zbyt drogie, a pozwalają dość precyzyjnie zmierzyć temperaturę.

Jeżeli mimo wszystko nie mamy ochoty kupować ani używać takiego termometru, możemy skorzystać z drugiego sposobu, który polega na odczekaniu, aż woda ostygnie. Przyjmuje się, że po upływie 3-4 minut woda osiąga temperaturę ok. 95 stopni Celsjusza, a po 12-17 minutach – 70-85 stopni Celsjusza (należy jednak pamiętać, że rzeczywisty czas stygnięcia zależy od różnych czynników, m.in. od ilości wody oraz naczynia, w którym woda stygnie).

Niestety, ten sposób ustalenia, czy woda ma odpowiednią temperaturę, jest bardzo niedokładny, tylko czysto orientacyjny.

Ja uważam, że termometr to najlepsze rozwiązanie, ale to tylko moja prywatna opinia. Nie musicie się z nią zgadzać 😉

Pozdrawiam 🙂

PS.1. Wiem, że można kupić również specjalne czajniki z termometrami, ale nie wspomniałam o nich, bo nigdy nie miałam z nimi do czynienia, więc nie mogę się wypowiedzieć na ich temat.

PS.2. Przy redagowaniu wpisu korzystałam z dwóch stron internetowych:

http://www.herbaciani.pl/parzenie-herbaty.html

http://warsztatherbaty.pl/content/16-jak-parzyc-herbate-zaparzanie-herbaty-temperatura-wody-do-herbaty-rodzaje-herbaty-a-parzenie-jak-parzyc-zielona-herbate

Różne odsłony herbaty cz. 3 – Kokeicha

Niedawno gdy robiłam porządki, gdzieś w czeluściach szafki kuchennej znalazłam pewną zapomnianą przeze mnie herbatę, zwaną Kokeichą. To właśnie ta herbata będzie głównym tematem dzisiejszego wpisu 🙂

Kokeicha to rzadka japońska herbata zielona, która tak, jak wspomniana we wpisie o Senchy Sencha Fukujyu, pochodzi z regionu Shizuoka (jej nazwę tłumaczy się jako „uformowana herbata”).

Proces produkcji tej herbaty jest niezwykle ciekawy, odmienny od metod wytwarzania innych herbat (również zielonych). Co prawda na początku ten proces przypomina nieco sposób produkcji herbaty Gyokuro (bo i w tym przypadku krzewy herbaciane są przykrywane matami bambusowymi lub trzcinowymi kilkanaście dni przed zbiorami), ale w dalszych etapach wygląda on zupełnie inaczej. Zebrane liście gotuje się na parze tak długo, aż zaczną rozpadać się. Łodygi i żyłki liści są usuwane, a pozostała część zostaje zmiażdżona na drobny pył. Następnie uzyskany pył łączy się z wodą oraz ze sproszkowanym ryżem i przeciska się przez gęste sito, tworząc cienkie paski. Powstałe w ten sposób paski suszy się i tnie się. Ostatecznie herbata ma postać drobnych igiełek o regularnym kształcie (możecie ją zobaczyć na zdjęciu poniżej).

Ten niecodzienny sposób produkcji sprawia, że Kokeichę można zaliczyć do herbat prasowanych (w końcu jest to sproszkowana herbata, a nie typowy susz herbaciany ;)).

Najlepiej przyrządzać Kokeichę na jeden z dwóch sposobów. Pierwszy sposób polega na zalaniu listków tej herbaty w proporcji łyżeczka na filiżankę lub dwie łyżeczki na szklankę wodą o temperaturze 96 stopni Celsjusza i zaparzaniu ich przez 1,5-2 minuty, a drugi sposób – na zalaniu listków w tej samej proporcji wodą o temperaturze 70-80 stopni Celsjusza i zaparzaniu ich przez 3 minuty. W odróżnieniu od innych zielonych herbat nie trzeba usuwać listków tej herbaty z naparu (co ciekawe, Japończycy wróżą z kształtu ułożenia fusów Kokeichy po jej zaparzeniu). Te same listki można zaparzać jeszcze kilka razy, aż do momentu, gdy rozpuszczą się całkowicie.

A teraz pewna ciekawostka dotycząca Kokeichy – listki tej herbaty mogą być wykorzystywane nie tylko jako podstawa do przygotowania naparu, ale także jako dodatek do różnych produktów, takich jak lody, jogurty, wypieki typu chleb, a nawet owoce morza.

Herbata Kokeicha ma specyficzny smak – delikatny i lekko cierpki z odrobiną ryżowej słodyczy. Ten smak można uwielbiać lub nie znosić – wszystko zależy od gustu 😉 Niestety, podobnie jak w przypadku Gyokuro, w Polsce ciężko jest dostać Kokeichę. Na szczęście nie jest to niemożliwe, bo można znaleźć sklepy, które oferują tę herbatę  – np. sklep internetowy Uwielbiamherbate.pl (planuję napisać o sklepach z herbatą w oddzielnym wpisie). Jeżeli tylko możecie i macie ochotę, to spróbujcie jej, bo uważam, że warto 🙂

Pozdrawiam 😉

PS. Przy pisaniu wpisu korzystałam z książki Leszka Ruma pt. „Ilustrowany leksykon herbaty” oraz ze stron internetowych:

http://eherbata.pl/kokeicha-50.html

http://narien.com/store/product/kokeicha

http://sbart.pl/kokeicha/

http://www.teagarden.pl/japan-kokeicha

http://czajnikowy.pl/5143,kokeicha-herbata-ala-makaron/

Jak najlepiej przechowywać herbatę?

Pewnie nie raz zastanawialiście się, jak przechowywać herbatę tak, żeby nie straciła swoich walorów smakowych i zapachowych. Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w dzisiejszym wpisie 🙂

Zanim jednak przejdę do sedna, skupię się na czynnikach, które mają szkodliwy wpływ na herbatę. Pozwólcie, że je wypunktuję:

  1. Nadmierna wilgoć – herbata charakteryzuje się dużą higroskopijnością, co oznacza, że z łatwością pochłania wodę z otoczenia. Ta właściwość sprawia, że nieodpowiednie przechowywanie herbaty powoduje jej pleśnienie. Warto zauważyć, że higroskopijność w dużej mierze zależy od rodzaju i jakości herbaty. Najmniej higroskopijne są wysokiej jakości zielone herbaty, które zawierają zachowane w całości zwinięte liście, a najbardziej czarne herbaty niskiej jakości. Również nadmierna suchość nie sprzyja herbacie, bo sprawia, że kruszy się i traci aromat.
  2. Obce zapachy – herbata łatwo pochłania obce zapachy, co powoduje zmianę zawartych w niej związków chemicznych, skutkującą utratą aromatu oraz zmianą walorów smakowych i zapachowych. Dlatego też nie powinno się przechowywać herbaty w pobliżu intensywnie pachnących produktów, takich jak czosnek lub kawa.
  3. Wysoka temperatura, światło oraz powietrze – tak, jak w przypadku kontaktu z obcymi zapachami, działanie tych trzech czynników może niekorzystnie wpłynąć na walory smakowe i zapachowe herbaty. Dlatego też nie powinno się trzymać herbaty w pobliżu okna oraz źródeł ciepła, np. piekarnika czy kuchenki.

Aby uchronić herbatę przed działaniem wyżej wymienionych czynników, najlepiej jest przechowywać ją w ceramicznych lub szklanych pojemnikach lub w metalowych puszkach, które można szczelnie zamknąć (takich jak np. ta przedstawiona na zdjęciu poniżej :)):

Warto pamiętać, że przed przesypaniem herbaty do pojemnika, dobrze jest umyć go i spłukać oraz wytrzeć do sucha dokładnie, aby nie pozostawić żadnych śladów po środku myjącym (który mógłby mieć niekorzystny wpływ na herbatę) oraz żeby uniknąć rozwojowi pleśni.

Szczelnie zamknięte pojemniki z herbatą najlepiej trzymać w wydzielonym miejscu w oddzielnej szafce, z dala od źródeł intensywnych zapachów, ciepła, światła i powietrza.

Warto też wiedzieć, że papierowe torebki, w które często pakuje się herbaty w sklepach z herbatą, nie są odpowiednie do przechowywania herbaty. Sprawiają one, że nie dość, że herbata szybciej absorbuje wilgoć przez papier, to jeszcze wchłania zapach papieru oraz związki chemiczne w nim zawarte.

Na koniec podzielę się z Wami pewną ciekawostką dotyczącą przechowywania herbaty. Otóż wysokiej jakości herbata może być przechowywana w odpowiednich warunkach nawet 10 lat. Jednak na polskim rynku przyjmuje się, że herbata jest przydatna do spożycia przez 2 lata.

Pozdrawiam 🙂                                         

PS. Przy redagowaniu wpisu korzystałam z następujących stron internetowych:

http://www.herbaciani.pl/przechowywanie-herbaty.html

http://www.herbata.skarbiecmarii.beskidy.pl/przechowywanie.html

http://portal.abczdrowie.pl/jak-przechowywac-herbate

Różne odsłony herbaty cz. 2 Gyokuro

Dzisiejszy wpis będzie poświęcony drugiej z moich najbardziej ulubionych herbat, czyli Gyokuro. Gyokuro jest uważana za najznakomitszą z japońskich herbat zielonych (jej nazwę tłumaczy się jako „jadeitowa rosa” lub „jadeitowa perła”). To właśnie tę herbatę najczęściej proponuje się ważnym gościom.

Proces produkcji herbaty Gyokuro jest dość nietypowy. Otóż wygląda on następująco: gdy tylko pierwsze pączki zaczynają zawiązywać się (ma to miejsce w pierwszych dniach maja), krzewy herbaciane są przykrywane bambusowymi lub trzcinowymi matami albo płachtami z grubego płótna na dwadzieścia dni. Dzięki przytłumionemu światłu maleńkie listki zawierają więcej chlorofilu (co sprawia, że nabierają ciemnozielonego koloru), a mniej taniny (przez co herbata zyskuje delikatniejszy i słodszy smak, który jest niemal całkowicie pozbawiony goryczy). W trakcie zbiorów listki są starannie selekcjonowane – zrywa się tylko te najdelikatniejsze i najświeższe. Następnie listki przechodzą przez takie etapy produkcji, jak poddanie działaniu pary wodnej przez 30 sekund (dzięki czemu proces fermentacji zostaje zatrzymany) oraz działaniu gorącego powietrza, prasowanie, suszenie, zwijanie i ostateczna selekcja. Końcowy produkt ma postać spłaszczonych i cienkich ciemnozielonych igiełek (widać je na zdjęciu ;)).

Co więcej, Gyokuro jest produkowana z innych odmian krzewu herbacianego niż większość zielonych herbat, np. Sencha. Mianowicie Gyokuro jest wytwarzana z takich odmian, jak Okumidori, Asahi, Yamakai i Saemidori, a nie tak jak Sencha z Yabukita, czyli najpopularniejszej odmiany krzewu herbacianego w Japonii.

Gyokuro najlepiej przyrządzać w następujący sposób: listki tej herbaty w proporcji 2 łyżeczki na filiżankę lub 4 łyżeczki na szklankę zalać wodą o temperaturze maksymalnie 60 stopni Celsjusza i parzyć przez 90 sekund. Po wyjęciu z naparu te same listki można wykorzystać nawet i cztery razy.

Herbata Gyokuro ma trawiasty i nieco słodkawy smak. Uważam, że jest to jedna z tych herbat, które każdy miłośnik herbaty powinien spróbować chociaż raz. Niestety, w Polsce jest raczej trudno dostępna, ale jeżeli kiedykolwiek będziecie mieli okazję, to koniecznie spróbujcie 🙂

Pozdrawiam 🙂

PS. Przy redagowaniu wpisu korzystałam z książki Leszka Ruma „Ilustrowany leksykon herbaty”, z bloga http://czajnikowy.pl/4605,japonska-zielona-herbata-gyokuro/ oraz z dwóch stron sklepów internetowych:

http://eherbata.pl/gyokuro-4.html

http://gyokuro.czasherbaty.pl/

 

Herbaciane zwyczaje w różnych zakątkach świata

Jak mówi pewne dobrze znane przysłowie, co kraj, to obyczaj. Dużo w tym prawdy, bo wiele krajów czy narodów ma różne (nierzadko unikatowe) tradycje i zwyczaje odnoszące się do przeróżnych sfer życia. Wśród nich znajdują się również i takie zwyczaje, które dotyczą sposobu przyrządzania i picia/spożywania herbaty. To właśnie one będą głównym tematem dzisiejszego wpisu. Pozwólcie, że wypunktuję te najciekawsze (moim subiektywnym zdaniem ;)) i nie będę zbytnio zagłębiać się w szczegóły (bo o tych zwyczajach można by równie dobrze napisać traktat :P):

  1. Buriaci (naród mieszkający w pobliżu jeziora Bajkał) przygotowują napar z czarnej herbaty w postaci tabliczek, do którego dodają sól oraz popiół z huby brzozowej.
  2. Tybetańczycy traktują herbatę nie jak napój, a potrawę. Narodowa potrawa Tybetańczyków to czambu, czyli połączenie suchej i sprasowanej zielonej herbaty w postaci cegiełek z mąką z uprażonego ziarna jęczmienia, masłem z mleka jaka i solą. Tybetańczycy wykorzystują herbatę również do przygotowania czasumy, czyli mocnego naparu z zielonej herbaty w postaci cegiełek z dodatkiem stopionego masła z mleka jaka i soli.
  3. Mongołowie i Kirgizi (naród zamieszkujący głównie Kirgistan, ale nie tylko – również m.in. Chiny i Uzbekistan) przyrządzają herbatę z podobnych składników, co Tybetańczycy przygotowują czasumę – do zagotowanej w wodzie zielonej cegiełkowej herbaty dodają mleko, masło lub stopiony barani łój, mąkę i sól, Główna różnica tkwi w tym, że Mongołowie i Kirgizi dodają jeszcze czarny pieprz.
  4. Specjalnością Birmańczyków i Tajlandczyków jest herbata kiszona. Odpowiednio przygotowane liście herbaty kisi się przez okres od 10 dni do 6 miesięcy (czas kiszenia zależy od masy herbacianej i warunków przechowywania). Następnie, bezpośrednio przed spożyciem, gotuje się je przez jedną minutę lub dwie minuty we wrzącej osolonej wodzie, po czym podaje się do jedzenia jako sałatę z różnymi dodatkami, np. krewetkami.
  5. Japończycy mają bardzo specyficzny zwyczaj parzenia i picia herbaty. Właściwie, to jest to cała ceremonia herbaciana zwana Drogą Herbaty (cha-no-yu), która wywodzi się z filozofii buddyjskiej. Ceremonia odbywa się w specjalnym pawilonie znajdującym się w ogrodzie (cha-shitsu) i składa się z następujących czynności: obmycie rąk, podziwianie dekoracji, przygotowanie herbaty przez mistrza ceremonii i wypicie herbaty z jednej wspólnej, a na koniec oddzielnej czarki. Celem udziału w tej ceremonii jest oczyszczenie duszy i osiągnięcie harmonii ze światem.
  6. Australijscy hodowcy owiec piją herbatę bekonową, która powstaje przez gotowanie bekonu w herbacie m.in. w puszkach po konserwach mięsnych, zagryzając ją bekonem ugotowanym w herbacianym wywarze.
  7. Jedna z najbardziej ulubionych herbat Rosjan to herbata karawanowa. Od XVII do XIX wieku liście herbaty były dostarczane karawanami z Pekinu do Moskwy. Ich podróż trwała nawet cały rok. Dzięki odpowiedniemu przechowywaniu i przewożeniu herbata nie tylko nie traciła swoich właściwości, ale również zyskiwała nowe walory smakowe i zapachowe. Ostatnia karawana ruszyła w 1900 roku. Obecnie herbatę transportuje się nowocześniejszymi środkami transportu, ale wciąż produkuje się herbatę karawanową, starając się uzyskać dawne walory poprzez stosowanie różnych zabiegów.
  8. Brytyjczycy piją herbatę z mlekiem lub śmietanką, którą przygotowują w ustalonej kolejności: najpierw wlewają mleko lub śmietankę do ¼ pojemności filiżanki, a dopiero potem dolewają gorący mocny napar. Taka kolejność jest głęboko zakorzeniona w tradycji, a jej zmiana jest uznawana wręcz za nietakt.

Pozdrawiam 🙂

PS. Przy pisaniu wpisu korzystałam z wymienionej już wcześniej książki Leszka Ruma pt. „Ilustrowany leksykon herbaty” oraz z dwóch stron internetowych:

http://teaclub.com.pl/aktualnosci/198-herbaciane-zwyczaje

http://www.herbaciani.pl/tradycja-picia-herbaty.html

Piosenka kojarząca się z herbatą

Dzisiejszy wpis będzie krótki i nietypowy, bo tylko luźno związany z tematem herbat. Otóż niedawno przypomniałam sobie jedną piosenkę w wykonaniu Enyi, która nosi tytuł „Tea-House Moon”. Przywołuję tę piosenkę nie tylko dlatego, że w jej tytule znajduje się słowo „tea”, ale także dlatego, że z jakiegoś powodu bardzo kojarzy mi się z japońskimi herbatami. Gdyby można było przełożyć smak i aromat tych herbat na muzykę, to zapewne brzmiałyby właśnie tak 😉 Jak macie ochotę, to posłuchajcie 🙂 O to link:

http://www.youtube.com/watch?v=bBKISUb3sXE

A może Wy macie jakąś piosenkę, która kojarzy Wam się z herbatą? 🙂

Różne odsłony herbaty cz. 1 Sencha

Dzisiejszy wpis będzie poświęcony jednej z moich najbardziej ulubionych herbat, czyli Senchy. Sencha to najpopularniejsza zielona herbata w Japonii. W wielu regionach Japonii najlepsze gatunki Senchy wciąż są produkowane tradycyjną metodą, która polega na ręcznym zbieraniu liści, ale najczęściej Sencha jest zbierana mechanicznie. W niektórych rejonach liście krzewu herbacianego, który dojrzewał w pełnym słońcu, są zbierane przez cały rok, co 45 dni. Jednak najlepsze liście pochodzą z pierwszego zbioru, który trwa od końca kwietnia do połowy maja.

Sencha występuje w różnych odmianach, ale ja napiszę krótko tylko o dwóch przykładowych. Jedną z odmian Senchy jest Sencha Sakura, czyli zielona herbata aromatyzowana płatkami róży oraz owocami wiśni (można spotkać się również z innymi dodatkami). Druga przykładowa odmiana to Sencha Soyama, czyli Sencha średniej jakości, która jest przeznaczona do codziennego użytku, np. do picia w domu czy w biurze. Ja ostatnio piję Senchę Fukujyu – Senchę pochodzącą z japońskiego rejonu Shizuoka, położonego nad Pacyfikiem, który słynie z plantacji herbaty (napar z Senchy Fukujyu jest widoczny na zdjęciu ;)).

Sencha ma bardzo specyficzny smak, delikatny i ziołowy, który można uwielbiać albo nie znosić. Ja należę do tych osób, które go uwielbiają 😉 Właściwie, to można powiedzieć, że jestem trochę uzależniona od tej herbaty, bo w jesienno-zimowych miesiącach piję ją codziennie prawie przez cały dzień (w miesiącach wiosenno-letnich piję ją zdecydowanie rzadziej). Przyznam się szczerze, że zaparzam ją nieprawidłowo, co uświadomiłam sobie dopiero niedawno :P. Zasada jest taka, że Senchę w proporcji jedna łyżeczka herbaty na filiżankę lub dwie łyżeczki na szklankę powinno zalewać się wodą o temperaturze 70-80 stopni Celsjusza i parzyć przez 2-3 minuty, po czym dobrze jest usunąć listki z naparu, np. zaparzaczem. Te same listki herbaty można wykorzystać do zaparzenia jeszcze dwa, a nawet trzy razy.

A jak ja robię? Ja nie dość, że zalewam Senchę wrzątkiem, przez co napar staje się gorzkawy w smaku, to jeszcze nie wyjmuję listków z naparu i herbata parzy się w nieskończoność. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do tej lekkiej goryczy, że chyba ciężko będzie mi się odzwyczaić :P. Niemniej jednak lepiej nie brać ze mnie przykładu i spróbować obchodzić się z Senchą prawidłowo, do czego bardzo zachęcam 🙂

Pozdrawiam 🙂

PS. Przy redagowaniu wpisu korzystałam z wymienionej już wcześniej książki Leszka Ruma pt. „Ilustrowany leksykon herbaty”, ze strony internetowej sklepu Wyborne Herbaty http://www.wyborneherbaty.pl/pl/p/Japan-Sencha-Fukujyu/163 oraz z dwóch blogów:

http://czajnikowy.pl/2191,zielona-herbata-sencha/

http://www.naturaherbaty.pl/herbata-zielona.html