Pierwsze urodziny bloga – wpis specjalny

W poniedziałek blog skończył roczek – dokładnie 12 stycznia 2014 roku pojawił się na nim pierwszy wpis :). Z tej okazji postanowiłam przygotować dość osobiste podsumowanie aktywności na blogu w pierwszym roku istnienia, dzielące się na dwie główne części. O to one:

1. Co działo się na blogu w tym czasie?

Do tej pory na blogu pojawiły się 34 wpisy (nie liczę tego wpisu ;)), które można podzielić na dwie grupy. Pierwsza grupa obejmuje 15 wpisów z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty”, w których opisałam takie herbaty, jak Sencha, Gyokuro, Kokeicha, Pai Mu Tan, Genmaicha, Matcha, Hojicha, Baihao Yinzhen, Nokcha, Rooibos, Che Thai Nguyen, Lapsang Souchong, Lu Shan Yun Wu, wietnamska herbata lotosowa i Meng Ding Huang Ya.

Które herbaty zdecydowanie warto spróbować? Pozwólcie, że przedstawię swoją subiektywną listę dziesięciu najciekawszych herbat wraz z krótkim komentarzem wyjaśniającym, co wyróżnia daną herbatę od innych (kolejność pozycji jest przypadkowa):

  1. Genmaicha – japońska zielona herbata, którą charakteryzuje wyraźny ryżowy posmak;
  2. Matcha – japońska zielona herbata w formie proszku, która występuje w dwóch wersjach smakowych: bardzo słodkiej (Matcha Latte) i gorzkiej (zwykła Matcha);
  3. Hojicha – bardzo nietypowa herbata. Teoretycznie klasyfikuje się ją jako japońską zieloną herbatę, natomiast w praktyce smakuje bardziej jak czarna;
  4. Pai Mu Tan – bardzo delikatna chińska biała herbata;
  5. Baihao Yinzhen – tak samo jak w punkcie 4 ;);
  6. Che Thai Nguyen – wietnamska zielona herbata, która zapewnia różnorodne doznania smakowe;
  7. Wietnamska herbata lotosowa – zielona herbata aromatyzowana kwiatami lotosu o bardzo intensywnym słodkawym smaku i aromacie;
  8. Lapsang Souchong – chińska czarna herbata o niezwykle intensywnym smaku i zapachu wędzonki. Ja osobiście nie przepadam za tą herbatą, ale znam kilka osób, które uwielbiają ją. Warto spróbować jej chociaż raz tylko po to, żeby wyrobić sobie opinię o niej;
  9. Meng Ding Huang Ya – chińska żółta herbata, której picie sprawia prawdziwą przyjemność;
  10. Herbata kwitnąca – ten typ herbaty zapewnia przede wszystkim niezapomniane doznania wizualne (chociaż w niektórych przypadkach może dostarczać również ciekawych doznań smakowych ;)).

Z kolei druga grupa obejmuje 19 wpisów poświęconych różnym tematom związanym z herbatą, np. przechowywaniu herbaty, metodom jej przyrządzania – na zimno i shinobicha, czy też faktom i mitom o niej (swoją drogą ten wpis cieszył się największą popularnością wśród czytelników). W tej grupie można również znaleźć recenzje trzech książek o herbacie – „Ilustrowany przewodnik herbaty” Leszka Ruma, „Herbata. Przewodnik” Anny Ładniak oraz „Herbata. 100 przepisów” Mary Ward.

2. Co zyskałam dzięki pisaniu na blogu?

Przyznam się Wam szczerze, że uświadomiłam sobie, że prowadzenie bloga jest dla mnie korzystne z trzech powodów. Po pierwsze, stanowi on dla mnie wielką motywację nie tylko, aby próbować nowych herbat i szukać informacji o nich, ale również żeby poszerzać swoją wiedzę ogólną o herbacie. Gdybym nie założyła tego bloga, nie byłabym świadoma tylu ciekawych rzeczy (i nie mogłabym dzielić się nimi z Wami ;)). Na przykład, nie wiedziałabym, że Wietnamczycy produkują taką pyszną herbatę (patrz: Che Thai Nguyen, czy wietnamska herbata lotosowa) albo że zaparzanie japońskiej zielonej herbaty metodą shinobicha dostarcza niezwykłych doznań smakowych, których nie można uzyskać, przyrządzając ją w standardowy sposób.

Po drugie, prowadzenie bloga daje upust mojej kreatywności. Nie wiem, czy wiecie, ale z natury jestem bardzo kreatywną osobą. Jak byłam dzieckiem, to m.in. dużo rysowałam, a potem również pisałam opowiadania i wiersze. Niestety, ostatecznie z różnych względów (głównie z braku czasu) musiałam zaprzestać tych czynności, co sprawiło, że już nie wracałam do nich. Teraz mam bloga, dzięki któremu mogę wyżyć się twórczo, bo prowadzę go jak chcę :).

Po trzecie, tak jak wspomniałam w zakładce „O mnie”, blog stanowi dla mnie odskocznię od codziennych obowiązków. Tutaj chyba nie muszę nic wyjaśniać, bo myślę, że każdy rodzic doskonale wie, jak ważne i dobre jest mieć coś takiego, żeby zachować równowagę psychiczną (a jak ktoś nie ma dziecka/dzieci, to pewnie domyśla się tego ;)).

Ogólnie rzecz biorąc, bardzo cieszę się, że założyłam tego bloga, bo jego prowadzenie sprawia mi wielką przyjemność :).

Mam nadzieję, że i Wy czerpiecie jakieś korzyści z tego bloga :). Czy tak jest istotnie? Czy dzięki niemu dowiedzieliście się czegoś ciekawego albo uświadomiliście sobie coś? Jeżeli macie ochotę, to odpowiedzcie na te pytania w komentarzu (a jak nie chcecie, to nie piszcie :p).

Pozdrawiam 🙂