Różne odsłony herbaty cz. 64 – Burnished Beauty i Evening Lilac, czyli zaskakujące oblicze herbat z Gruzji cz. 2

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam kolejne dwie herbaty z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate: Burnished Beauty oraz Evening Lilac. Ten wpis będzie w pewnym sensie kontynuacją poprzedniego wpisu, który był recenzją dwóch innych herbat z tej samej plantacji.

Jako że w poprzednim wpisie napisałam sporo na temat samej plantacji, dzisiaj skupię się tylko na samej recenzji.

Burnished Beauty

Burnished Beauty to czarna herbata, która pochodzi z Rioni Tea Estate. Listki krzewu herbacianego zostały zebrane w drugiej połowie maja tego roku, a następnie poddane takim procesom produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja (w dość niskiej temperaturze wynoszącej 22 stopnie Celsjusza) i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać długich poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze. Wygląda ona następująco:

Listki tej herbaty mają ziemisty aromat. Napar z Burnished Beauty ma brązowawy kolor i delikatny kwiatowy zapach. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):

W smaku naparu z tej herbaty z pierwszego parzenia wyczuwalne są słodkawe nuty kwiatowe, które przeplatają się z akcentami kakao i gorzkiej czekolady. To raczej nietypowe połączenie, ale przyznam, że dość intrygujące 😊. W naparze z drugiego parzenia akcenty kakao i gorzkiej czekolady wysuwają się na prowadzenie, a nuty kwiatowe chowają się w tle.

Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć listki Burnished Beauty wodą tuż po zagotowaniu (o temperaturze ok. 95 stopni Celsjusza) i parzyć 2 minuty. Te same listki można wykorzystać nawet dwukrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. 1-1,5 minuty.

Na koniec warto wspomnieć o listkach tej herbaty po parzeniu. Są bardzo dobrze zachowane – w całości lub w bardzo dużych fragmentach. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Evening Lilac

Evening Lilac to czarna herbata, która pochodzi z Renegade Tea Estate. Listki krzewu herbacianego zostały zebrane mniej więcej w połowie maja tego roku, a następnie poddane takim procesom produkcji, jak: więdnięcie, zwijanie, oksydacja (tym razem w wyższej temperaturze niż w przypadku Burnished Beauty, bo wynoszącej 30 stopnie Celsjusza), prażenie (tego etapu nie było w procesie produkcji wyżej opisanej herbaty) i suszenie. Ostatecznie herbata ma postać krótkich poskręcanych listków w ciemnobrązowym kolorze. Wygląda ona następująco:

Listki tej herbaty mają kwiatowy aromat. Napar z Evening Lilac ma brązowo-zielonkawy kolor i delikatny kwiatowy zapach. Prezentuje się ona tak jak na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):

W smaku naparu z tej herbaty z pierwszego parzenia dominują nuty kwiatowe, które kojarzą mi się z zapachem jaśminu i bzu. Można w nim też wyczuć nuty roślinne, które w naparze z drugiego parzenia przybierają na sile. Mam wrażenie, że ta herbata dostarcza doznań smakowo-zapachowych raczej typowych dla herbat zielonych niż czarnych.

Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć herbatę Evening Lilac podobnie jak herbatę Burnished Beauty, czyli zalać listki wodą tuż po zagotowaniu (o temperaturze ok. 95 stopni Celsjusza) i parzyć 2 minuty. Te same listki można wykorzystać nawet dwukrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. 1-1,5 minuty.

Warto wspomnieć o listkach tej herbaty po parzeniu. Również i w tym przypadku są one bardzo dobrze zachowane – nawet lepiej niż w przypadku Burnished Beauty, bo właściwie w całości. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Na sam koniec recenzji obu herbat odniosę się do tematu etykiet na opakowaniach tych herbat. Podobnie jak to było w przypadku dwóch recenzowanych przeze mnie w poprzednim wpisie herbat o nazwie Cold Spring i Prodigy Mesame, również i w tym przypadku etykiety po prostu zachwycają szczegółowością podanych informacji o herbacie 😊 Poniżej znajdują się dwa zdjęcia kolejno etykiety herbaty Burnished Beauty i Evening Lilac.

Podsumowując, Burnished Beauty i Evening Lilac to dwie czarne herbaty pochodzące z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate. Ta pierwsza daje napar o intrygującym kakaowo-kwiatowym smaku. Z kolei ta druga daje napar o kwiatowo-roślinnym smaku, który kojarzy się bardziej ze smakiem zielonej herbaty. Polecam obie herbaty wszystkim miłośnikom herbaty, nie tylko tym, którzy lubują się w herbatach z Gruzji. Mnie osobiście bardziej smakuje ta pierwsza.

PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam ze wspomnianych w recenzji etykiet na opakowaniach herbat oraz strony internetowej plantacji: https://www.renegadetea.com.

PS2 Jeżeli chodzi o temat czarnych herbat z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate, to mam jeszcze herbatę o nazwie Berry Breeze, ale nie została ona zrecenzowana, ponieważ, szczerze mówiąc, nie przypadła mi ona do gustu. Daje ona napar o intensywnie owocowym smaku, który kojarzy mi się z naparem z liści malin i naparem z hibiskusa. Nie lubię, jak teoretycznie czarna herbata w praktyce smakuje jak herbatka owocowa 😉.

Różne odsłony herbaty cz. 63 – Cold Spring i Prodigy Mesame, czyli zaskakujące oblicze herbat z Gruzji

W dzisiejszym wpisie z cyklu pt. „Różne odsłony herbaty” przedstawię Wam dwie herbaty z Gruzji: białą herbatę o nazwie Cold Spring oraz oolonga o nazwie Prodigy Mesame. Obie pochodzą z plantacji  Renegade Tea Estate*.

Na początek wyjaśnię, skąd wzięło się u mnie zainteresowanie herbatami z akurat tej plantacji. Wszystko zaczęło się od piątego numeru anglojęzycznego czasopisma o herbacie „Eighty degrees”, w którym przeczytałam wywiad z osobami prowadzącymi gruzińską plantację herbaty o nazwie Renegade Tea Estate: sześciorgiem Estończyków i jednym Litwinem. Porzucili oni pracę w korporacji i w 2018 r. przywrócili do życia trzy opuszczone gruzińskie plantacje herbaty: Renegade Tea Estate, Rioni Tea Estate oraz Mandikori Tea Estate, a następnie rozpoczęli produkcję herbaty. Jako że jestem wielką miłośniczką herbat z Gruzji, postanowiłam, że spróbuję herbat z tych plantacji i dlatego też zaopatrzyłam się w kilka wybranych.

Napiszę jeszcze coś więcej na temat samych plantacji. Renegade Tea Estate, Rioni Tea Estate oraz Mandikori Tea Estate są położone w rejonach Tsqaltubo (Ckaltubo) i Tkibuli w regionie Imeretia usytuowanym w środkowo-zachodniej części Gruzji. Znajdują się one w promieniu 10 km. Zajmują one obszar łącznie ok. 47 hektarów. Wszystkie krzewy herbaciane na tych plantacjach wyrosły z nasion w latach 1930-1960 i obecnie stanowią mieszankę różnych odmian Camelii sinensis. Każda z tych plantacji ma inne cechy charakterystyczne. Renegade Tea Estate jest odcięta od świata wąwozami, które ją otaczają. Rioni Tea Estate to najmniejsza i najniżej położona plantacja, z najbardziej stromymi stokami i najszerszymi tarasami. Na tej plantacji mieści się fabryka, w której zebrane listki są poddawane obróbce. Z kolei Mandikori Tea Estate to plantacja, która jest najbardziej malownicza, z najbardziej zróżnicowanym krajobrazem: od płaskich nasłonecznionych obszarów przez wzgórza, aż do lasów, w których krzewy herbaciane rosną w cieniu.

Z tych trzech plantacji powstają cztery podstawowe rodzaje herbat: czarna, biała, zielona oraz oolong. Są one produkowane organicznie, bez użycia sztucznych środków ochrony roślin takich jak pestycydy czy herbicydy, przy wsparciu okolicznych mieszkańców (którzy pomagają przede wszystkim przy zbiorach). Jako że herbata powstaje z krzewów herbacianych, które wyrosły z nasion, każde zbiory są nieco inne, a więc ich efekt jest trudniejszy do przewidzenia, ale za to profil smakowy powstałej herbaty jest bardziej zróżnicowany. Co więcej, nie miesza się listków zebranych z różnych plantacji, herbata powstaje wyłącznie ze zbiorów z jednej plantacji (czyli jest to tzw. single origin tea).

Teraz przejdę do właściwej recenzji 🙂 Ogólnie rzecz biorąc, zaopatrzyłam się w pięć herbat z Renegade Tea Estate, ale w dzisiejszym wpisie skupię się na dwóch z nich – herbacie białej o nazwie Cold Spring oraz oolongu o nazwie Prodigy Mesame.

Cold Spring

Cold Spring to biała herbata, która pochodzi z Rioni Tea Estate. Pączki i listki krzewu herbacianego zostały zebrane w drugiej połowie kwietnia tego roku (nazwa Cold Spring odnosi się do zimnych kwietniowych dni, w których zbiory miały miejsce), a następnie poddane więdnięciu i suszeniu. Ostatecznie herbata ma postać zielonkawych igiełek pokrytych delikatnym srebrzystoszarym meszkiem. Wygląda ona następująco:

Napar z Cold Spring ma słomkowy kolor i delikatny kwiatowo-cytrusowy zapach. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):

W smaku naparu z tej herbaty dominują przede wszystkim nuty kwiatowe i ziołowe. Ogólnie rzecz biorąc, napar ten jest niezwykle zrównoważony. Nie ma w nim żadnych nachalnych nut ziołowych czy trawiastych, co czasem przeszkadza mi w niektórych chińskich białych herbatach. Co ciekawe, napar pozostawia delikatny cytrusowy posmak. Ten cytrusowy smak jest nawet bardziej wyczuwalny w nieco schłodzonym naparze. Szczerze mówiąc, Cold Spring to najlepsza biała herbata, jaką piłam.

Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć listki Cold Spring wodą niedługo tuż po zagotowaniu (o temperaturze ok. 85-90 stopni Celsjusza) i parzyć 2 minuty. Te same listki można wykorzystać nawet czterokrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. 1-1,5 minuty. Warto wiedzieć, że Cold Spring fantastycznie smakuje również na zimno. Smak takiego „naparu” na zimno jest w sumie podobny do tradycyjnego naparu.

Na koniec recenzji Cold Spring muszę wspomnieć o pączkach i listkach tej herbaty po parzeniu. Są one po prostu przepiękne, praktycznie całkowicie zachowane, bez żadnych kawałeczków 😊 Rzadko się zdarza, żeby pączki i listki białej herbaty po parzeniu wyglądały tak dobrze. Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Prodigy Mesame

Prodigy Mesame to oolong, który pochodzi z Mandikori Tea Estate. „Mesame” to po gruzińsku „trzeci”  – nazwa ta odnosi się do faktu, że tegoroczna herbata stanowi trzecie i zarazem ostateczne podejście do opracowania receptury na tę herbatę oolong. Pączki i listki krzewu herbacianego zostały zebrane na początku maja tego roku, a następnie poddane takim procesom jak: więdnięcie, oksydacja, zwijanie, suszenie i prażenie. Ostatecznie herbata ma postać ciemnych poskręcanych listków. Wygląda ona następująco:

Napar z Prodigy Mesame ma złotawo-pomarańczowawy kolor i słodkawy kwiatowo-herbatnikowy zapach. Możecie zobaczyć go na zdjęciu poniżej (przedstawia ono napar z drugiego parzenia):

Smak naparu z tej herbaty z pierwszego parzenia kojarzy mi się przede wszystkim ze słonecznikiem (głównie nasionami, ale z kwiatami trochę też) oraz delikatnie słodkim maślanym herbatnikiem, a w kolejnych parzeniach – również z orzechem włoskim. Co ciekawe, prażone nuty w naparze z tej herbaty są bardzo subtelne, ledwo zauważalne. Absolutnie nie przytłumiają one smaku tej herbaty, co jest raczej niespotykane w przypadku prażonych oolongów. Podobnie jak w przypadku białej herbaty Cold Spring, smak naparu z Prodigy Mesame jest niezwykle zrównoważony. Ogólnie rzecz biorąc, w naparze z tej herbaty delikatna goryczka miesza się z subtelną słodyczą, co daje dość ciekawe doznania smakowe.

Co do sposobu przyrządzania, to myślę, że najlepiej zaparzyć Prodigy Mesame wodą tuż po zagotowaniu i parzyć przez 2 minuty. Te same listki można wykorzystać trzykrotnie, z tym że każde kolejne parzenie dobrze jest wydłużyć o ok. 1-1,5 minuty.

Warto wspomnieć coś o listkach tej herbaty po parzeniu. Również i w tym przypadku listki są całkiem nieźle zachowane (nie tak dobrze jak listki herbaty Cold Spring, ale też przyzwoicie). Możecie zobaczyć je na zdjęciu poniżej:

Na koniec recenzji Cold Spring i Prodigy Mesame muszę poruszyć temat etykiet na opakowaniach tych herbat. Są one po prostu rewelacyjne, wręcz wzorcowe 😊. Zawierają one takie informacje jak: krótki opis danej herbaty, nazwa plantacji, z której pochodzi dana herbata, dokładny termin zbiorów, ilość herbaty, która powstała z danego zbioru, procesy produkcji, przez jakie przeszły listki (opisane krok po kroku, z uwzględnieniem zastosowanej temperatury i czasu trwania danego etapu), zalecany sposób parzenia oraz termin przydatności do spożycia. Krótko mówiąc, można na nich znaleźć wszystko to, co każdy miłośnik herbaty chciałby wiedzieć, bez konieczności szukania w Internecie na własną rękę. Na zdjęciach poniżej możecie zobaczyć etykiety (kolejno etykiety herbaty Cold Spring i herbaty Prodigy Mesame):

Podsumowując, Cold Spring i Prodigy Mesame to dwie herbaty pochodzące z gruzińskiej plantacji Renegade Tea Estate. Mimo że ta pierwsza to biała herbata, a ta druga to oolong, obie łączy niezwykle zbilansowany smak. Cold Spring daje napar o intensywnym kwiatowo-cytrusowym smaku, a Prodigy Mesame daje napar o smaku kojarzącym się ze słonecznikiem oraz herbatnikami. Trzeba też przyznać, że etykiety na opakowaniach tych herbat to prawdziwy majstersztyk – zawierają wszystkie informacje o herbacie, które chciałoby się wiedzieć 😊 Polecam obie herbaty, szczególnie miłośnikom herbat z Gruzji, ale nie tylko – także tym, którzy szukają ciekawych, raczej nietypowych smaków, zupełnie innych od smaków klasycznych herbat z Japonii, Tajwanu czy Chin. Szczerze mówiąc, jestem zachwycona tymi herbatami i z przyjemnością sięgam po nie.

PS Przy opracowywaniu wpisu korzystałam ze wspomnianego na początku wpisu artykułu poświęconego plantacji Renegade Tea Estate (zatytułowanego „The Georgian Renegades”), wspomnianych etykiet na opakowaniach, strony internetowej plantacji: https://www.renegadetea.com oraz ulotki dotyczącej plantacji i wytwarzanych na nich herbat, która została załączona do przesyłki 😊

*Tak naprawdę chodzi o trzy gruzińskie plantacje o nazwie Renegade Tea Estate, Rioni Tea Estate oraz Mandikori Tea Estate, ale dla uproszczenia będę określać je zbiorczo mianem „Renegade Tea Estate”, chyba że będę odnosić się do którejś z nich konkretnie.